Forma długiego opowiadania bądź, jak kto woli, mikropowieści zawsze służyła Stephenowi Kingowi. Daje wystarczająco dużo możliwości, by naszkicować przekonujące charaktery i wciągającą fabułę, a jednocześnie narzuca ograniczenia.
Jak wiadomo, Stephen King miewa problemy z ostatnimi akapitami swoich powieści. Często w sukurs przychodzą mu telewizja i kino, naprawiając pozornie nienaprawialne.
Zło, okrucieństwo, mord kojarzą się raczej z ogniem – wiadomo, piekło. Ale w dziedzinie filmowego straszenia nie brak bielutkich opowieści. Zresztą krew na śniegu wygląda bardzo malowniczo.
Pierwszy sezon „Castle Rock” był listem miłosnym do Stephena Kinga. Drugi opowiada nieznany rozdział historii Annie Wilkes z „Misery”. O kulisach mówi Dustin Thomason, showrunner serialu.
King, jak to ma ostatnio w zwyczaju, wyprowadza przy okazji parę ciosów wymierzonych bezpośrednio w Donalda Trumpa, ale jego książka jest przede wszystkim metaforą wadliwego systemu.
Co mnie przeraża? Biały facet ze spluwą – mówi popularny autor horrorów Joe Hill. Wybił się w literaturze, chociaż utrzymał w tajemnicy fakt, że jest synem Stephena Kinga.
Stephen King coraz bardziej krytycznie przygląda się współczesnej Ameryce: podzielonej, skłóconej, budzącej demony rasizmu.
Ekranizacja monumentalnego dzieła Stephena Kinga to nie tylko wyjątkowo słaby film, ale też zbiór wszystkich klasycznych grzechów Fabryki Snów.
Jedna z najlepszych powieści grozy Stephena Kinga dała podstawę filmowi Muschittiego, który już możemy nazwać jednym z najstraszniejszych horrorów ostatnich lat, a może i w historii kina. „To” jest adaptacją perfekcyjną.
Cykl „Mroczna Wieża” sam Stephen King uważa za swoje opus magnum. Wreszcie, po wielu latach oczekiwań, zobaczy je na wielkim ekranie.