Siedem lat temu ukazała się książka Aleksandra Strokowskiego „Lista ofiar. Grudzień 1970 r. w Szczecinie”. Autor pisał ją od roku 1972, czyli przez dwadzieścia lat.
Dwóch jest kandydatów Platformy na kandydata i z tych dwóch bardzo łatwo wybrać tego jednego, który będzie najlepszy, bo tak się szczęśliwie składa, że obaj są najlepsi.
Uważam, że rewanż Tuska za wszystkie szyderstwa i słowne obrzydliwości przeszedł wszelkie oczekiwania.
No i wykrakałem dwa tygodnie temu, że NFZ nie odpuści i po próbie ograniczenia dostępu do chemioterapii w podobny sposób poszuka gdzie indziej tzw. oszczędności. Tym razem postanowiono, że gdy kobietę bolą piersi, mammografii przesiewowej w ramach NFZ nikt jej nie zrobi.
W tajemniczych okolicznościach przyrody otrzymałem „Skrócony projekt Konstytucji Jubileuszowej V RP”. Jak mnie zapewniono, pełny tekst jest trzymany w tajemnicy nawet przed jej autorem.
Bardzo lubię pański język w moich ustach, jak powiedziała francuska guwernantka do Anglika, rozmawiając z nim po angielsku. I to jest motto dzisiejszego felietonu.
W TVP pokazano szopkę. Nie wypowiadam się o tekstach, bo się na tym nie znam. Ale na podobieństwie kukiełek do postaci każdy się zna, bo przecież widać, że niepodobne. I tak brzydkie, że nawet Brudzińskiemu by się przyśnić nie mogły.
Tuż przed świętami wsiadłem do pociągu Tanich Linii Kolejowych. Biletu nie miałem, bo kolejki do kas jak „soliter księżnej pani”, ale ja zawsze bilet u konduktora kupuję.
Mowa-trawa, tak się kiedyś mówiło na wygadywane głupoty.
Ponieważ nic się nie dzieje, więc nie ma o czym pisać. To znaczy owszem dzieje się, ale o tym, co się dzieje, to już nawet wspominać nie wypada.