Jak już wiemy, w Polsce ma zapanować prawdziwa demokracja, prawdziwa praworządność i prawdziwa równość (pewnie inne „prawdziwości” też się pojawią). Wprawdzie termin zaistnienia tych wartości nie został jeszcze oficjalnie podany, ale warto obserwować antycypacje tego, co nas czeka.
Po aferze Air Kuchciński w kierownictwie PiS zapadała decyzja, aby ujawnić informacje na temat lotów kolejnych polityków. Senat opublikował wykaz lotów marszałka Stanisława Karczewskiego, później kancelaria premiera pokazała, jak często z rządowych samolotów korzysta Mateusz Morawiecki.
Nazywanie przez Stanisława Karczewskiego swej pracy „pracą dla idei” jest czystą bezczelnością, podobnie jak żądanie od nauczycieli, by w imię idealizmu wyrzekli się żądania podwyżek płac.
Słuchając Karczewskiego, prawnicy pukają się w czoło.
Dziennikarze mogli wyjść z tego spotkania zadowoleni, bo osiągnęli to, czego chcieli. Choć nie wszystko.
W demokracji polityk, który ośmiela się twierdzić, że społeczeństwo jest „niedouczone”, powinien się ugryźć w język. Marszałek Stanisław Karczewski niestety powiedział, co powiedział.
PiS nie ustaje w próbach obrażania ludzi rzeczywiście zasłużonych dla Polski i niszczenia ostatnich autorytetów. Po Wałęsie i Bartoszewskim przyszła kolej na Bogdana Borusewicza.
Szefowie sztabów wyborczych, dwaj panowie K.: Stanisław Karczewski z PiS i Marcin Kierwiński z PO, mają poprowadzić swoje partie do zwycięstwa. Naprawdę oni?