Zgromadzenie 500 obiektów budzi szacunek, choć ta mnogość nie sprzyja skupieniu i delektowaniu się szczegółami.
Gdyby Stanisław I. Witkiewicz zjawił się w Berlinie latem 2015 r., na festiwalu swojego imienia, znalazłby miasto pełne bohemicznych klimatów.
Strona techniczna godzinnego widowiska tak pochłonęła twórców, że nie wystarczyło czasu na zastanowienie się nad sensem całej zabawy.
Lata 1936–39 były dla Witkacego niełatwym czasem. Podupadał na zdrowiu i coraz rzadziej oddawał się pracy twórczej.
Oto pojawiło się na mapie Polski miejsce, gdzie nasza powojenna sztuka jest nareszcie reprezentowana prawdziwie godnie i w miarę pełnie.
Dziś już nikogo nie dziwi widok nowoczesnych dzieł sztuki wystawianych w zabytkowych wnętrzach pałaców.
Film rozsypuje się w szereg głupkowatych skeczy
Dziwna sprawa z tymi „Szewcami” Witkacego. Co inscenizacja, to porażka.
Humor w dziedzinie uczuciowej.