W muzycznej bajce Sergiusza Prokofiewa – jednym z najpopularniejszych utworów XX wieku – dzielny pionier Piotruś zwycięża złego wilka. Z autorem bajki było odwrotnie: został zniszczony moralnie przez zbrodniczy reżim. Ironia losu sprawiła, że zmarł w tym samym dniu co jego największy prześladowca Józef Stalin.
Widok ze stromej skarpy nad Wełtawą zapiera dech, ale nie to było najważniejsze. Granitowy Stalin zgodnie z warunkami konkursu stanął w miejscu, z którego mógłby zajrzeć do każdego praskiego okna. I widzieć wszystko.
Do nadania któremuś z polskich miast imienia Stalina przymierzano początkowo Częstochowę, jednak ktoś z najwyższych władz PZPR przytomnie zauważył, że przecież katolickie pielgrzymki nie mogą iść do Stalinogrodu, a już na pewno modlić się do Matki Boskiej Stalinogrodzkiej. Ale dlaczego wybór padł na Katowice?
Według Chruszczowa – jedynym człowiekiem w ścisłym kierownictwie, który życzył Stalinowi śmierci, był zwierzchnik służby bezpieczeństwa Ławrentij Beria.
Po śmierci Stalina w Warszawie zorganizowano centralny pochód żałobny, w Krakowie bił dzwon Zygmunta. Robotnicy i chłopi podejmowali zobowiązania produkcyjne, na przykład o wymłóceniu dwóch stert zboża w ciągu trzech dni. O prawdziwych nastrojach społeczeństwa mówią raporty UB.
Dzieło Józefa Stalina było konstrukcją solidną. W Polsce przetrwała ona do 1989 r.
Stalin nie był jak Lenin lub Trocki bohaterem Października i wojny domowej, a jednak zwyciężył w wewnątrzpartyjnym boju o władzę – z niektórych swych braków czyniąc atuty. Stanowisko sekretarza generalnego partii (genseka), zdobyte w 1922 r., uczynił instrumentem w toczonej z przeciwnikami walce. Rozegrał ją w kilku etapach.
15 maja 1932 r. Stalin ogłosił plan partyjnej i państwowej polityki religijnej. Zgodnie z nim „do dnia 1 maja 1937 r. na całym terytorium ZSRR nie powinien pozostać ani jeden dom modlitewny i samo pojęcie Boga winno zostać przekreślone jako przeżytek średniowiecza, jako instrument ucisku mas pracowniczych”.
55 lat temu odbyły się pierwsze w powojennej Polsce wybory do Sejmu. O ile przy fałszowaniu wyników poprzedzającego wybory referendum cały trud spadł na barki przybyłej z Moskwy ekipy pod dowództwem ppłk. Arona Pałkina, o tyle wybory fałszowali już polscy fachowcy, a Pałkin przysłany na prośbę Bieruta był w odwodzie.