O tym, jak czarną śmierć we Florencji wykorzystano do zmiany systemu politycznego i przekrętów finansowych, opowiada prof. Halina Manikowska.
Można zaryzykować twierdzenie, że najlepsze historie (te literackie) biorą się ze znajomości historii (tej, która zaczyna się od Herodota).
Tom Wheeler i Frank Miller w powieści „Przeklęta” i serialu na jej podstawie wracają do legendy o Królu Arturze. Wywracają do góry nogami niemal wszystko, z czym ją kojarzymy. Rozmowa z odtwórcą roli Artura Devonem Terrellem.
Uznawany przez rządy 103 państw, zakon jest obserwatorem przy ONZ, liczy 12,5 tys. kawalerów, dam i kapelanów, w 40 krajach prowadzi szpitale, domy opieki i hospicja.
Przerażające pojęcie „broni biologicznej” kojarzy się z XX w. Ale na pomysł, by wykorzystywać trucizny i choroby, wojskowi wpadli na długo, zanim ktoś po raz pierwszy wypowiedział słowo „wirus”.
Koronawirus, bohater kilku ostatnich tygodni, napędził nam niezłego stracha. Nie pierwszy raz w historii.
Jednym ze stałych zmartwień polskiego króla była krzyżacka propaganda, przedstawiająca nas na Zachodzie jako dzikusów, fałszywych chrześcijan i sojuszników pogan, a miał zakon wielu zagranicznych przyjaciół wspierających te działania.
No może nie premier, tylko „pierwszy minister”, a cała rzecz miała miejsce 7 września 1303 r. Ale reszta się zgadza. Zacznijmy jednak od początku.
W lipcu 1099 r. rycerze z Zachodu, po trwającym ponad miesiąc oblężeniu, zdobyli Jerozolimę. Tego dnia historia świata została wprowadzona na nowe tory.
Kultura popularna wykpiwa ideały rycerskie, nie wierząc, by kiedykolwiek były one możliwe do spełnienia. Został nam dziś tylko kostium: miecz, zbroja i koń. Dlaczego?