Co pcha samotnego człowieka w najbardziej ekstremalne rejsy świata
Za tą granicą już nie ma nic – mówią. Tylko ból, zmęczenie i halucynacje. Ruszasz się w zwolnionym tempie, problemem jest spakowanie plecaka, przestajesz myśleć, zmysły działają z opóźnieniem. A potem budzisz się z tego wszystkiego na mecie i dopiero czujesz, że żyjesz.
Jeszcze kilka lat temu sporty ekstremalne kojarzyły się z elitarnym wyczynem lub dziwactwem szaleńców. Dziś stają się stylem życia. Mają swoje środowiska, swoją modę, muzykę i język. To nowy typ subkultur: poprzednie odwracały się od komercji. Te komercję wykorzystują po swojemu.
Gdyby ptakom zabronić latać, z pewnością przestałyby śpiewać. Gdyby spadochroniarzom zabroniono skakać, staliby się najbardziej nieszczęśliwymi ludźmi na świecie.
Nurkowanie z rekinami na Bermudach, wyprawa z Indianami przez amazońską dżunglę, a może szkoła przeżycia na biebrzańskich bagnach? Dziś każdy może poczuć się jak Rambo albo Indiana Jones. Na spragnionych silnych wrażeń czekają sprzedawcy adrenaliny.
Sporty ekstremalne różnią się od tych klasycznych, bo w jeszcze większym stopniu ryzykowny fizyczny wyczyn łączy się tam z elementami show i z biznesem. Ich mistrzowie bywają milionerami, a jednocześnie liderami swoistych subkultur.
Wyczynowcy, którzy wracają do uprawiania sportu po spotkaniu ze śmiercią, to nie szaleńcy. Warto ich podziwiać, bo to oni tworzą współczesne mity i dają nadzieję tysiącom ludzi.
W skwarną lipcową niedzielę 25-letni Piotrek przyszedł z kościoła do domu, zjadł obiad i pobiegł na spotkanie z kolegą. Za godzinę wracam! – krzyknął z samochodu do babci Reginy. Z zawodu tapicer, z zamiłowania paralotniarz i skoczek chwilę potem skoczył dwukrotnie na taśmie tapicerskiej z 30-metrowego mostu w pobliskiej Świnnej Porębie pod Wadowicami. Za drugim razem taśma pękła, Piotr zginął na miejscu.
Pojęcie "sporty ekstremalne" robi w ostatnim czasie zawrotną karierę i bardziej dotyczy obyczajowości, stylu życia niż kultury fizycznej. Dla młodego pokolenia uprawianie klasycznych dyscyplin staje się czymś mało atrakcyjnym, ba - wręcz nudnym.