Święto się skończyło, sędzia Frisk odgwizdał koniec meczu finałowego. Mistrzostwa, które odbyły się w Belgii i Holandii, przejdą do historii jako rekordowe pod względem liczby strzelonych bramek. Zostaną zapamiętane także z innego powodu – po raz pierwszy aż tak sromotną klęskę ponieśli Niemcy.
Różnie nazywano kończące się stulecie: wiekiem filmu, wojen, zmagań totalitaryzmu z demokracją, wiekiem tryumfu technologii nad kulturą. Równie dobrze można je nazwać wiekiem sportu – przedmiotu ekscytacji tłumów. Wydarzenia takie, jak zakończone właśnie piłkarskie mistrzostwa Europy, wzbudzają emocje niezwykłe i nic dziwnego, że przypisuje się im funkcje daleko wykraczające poza wąsko pojmowaną formułę współczesnego gladiatorstwa.
Stara Europa porusza się na boiskach Belgii i Holandii żwawo, prezentując futbol na wysokim poziomie. Najciekawsze rzeczy działy się w eliminacjach, gdy przegrywali także faworyci i wydawać się mogło, że przynajmniej w futbolu podział kontynentu na zachodnią i wschodnią część już nie istnieje. Ale w rozegranych w ostatni weekend meczach ćwierćfinałowych niespodzianek nie było. Zwyciężali ci, którzy mieli zwyciężyć: Portugalia, Włochy, Holandia, Francja. Z tej czwórki w niedzielę 2 lipca wyłoniony zostanie mistrz.
Muskularni zawodnicy założą na głowy kaski, a na wszystkie wrażliwsze miejsca na ciele wymyślne ochraniacze. O tym, że są piłkarzami, świadczyć już będzie tylko przedmiot, który kopią, bo sami wyglądem upodobnią się do kosmonautów. Telewizja płacąc niewyobrażalne sumy pieniędzy sprawi, że mecz przemieni się w widowisko przypominające amerykański futbol i wrestling razem wzięte. Na razie na obecnie rozgrywanych mistrzostwach Europy oglądamy klasyczny futbol, ale wciąż mówi się o kolejnych zmianach zasad gry.
Klub sportowy Stomil próbował „pod stołem” przehandlować bramkarza do Feyenoordu Rotterdam. Właściciel praw transferowych do zawodnika – prezes firmy Halex – twierdzi, że to kradzież człowieka. Kto w imieniu klubu sprzedał piłkarza? Za ile? Do kogo trafiły pieniądze? Sprawą zajęła się prokuratura. To być może niepowtarzalna szansa, aby wreszcie ujawnić, na czym polega podziemny obieg w polskiej piłce nożnej.
Obojętnie kto gra w piłkę i tak wygrywają Niemcy! Lansowane w ostatnich latach powiedzenie jest powtarzane również i przed obecnymi mistrzostwami Europy w piłce nożnej (zaczynają się 10 czerwca), choć zdecydowanymi faworytami są gospodarze turnieju Holendrzy. Jednak nie dalej jak cztery lata temu, kiedy wszyscy stawiali na Anglików, w finale Niemcy pokonali Czechów.
Przed piłkarskimi mistrzostwami Euro 2000, które rozegrają się od 10 czerwca do 2 lipca na ośmiu stadionach Belgii i Holandii, media obu krajów piszą więcej o strachu przed najazdem chuliganów z całej Europy niż o sportowym święcie. Władze od wielu miesięcy szykują nadzwyczajne środki bezpieczeństwa. Chwilami kojarzy się to z mobilizacją na czas wojny.
Tegoroczny finał (24 maja) nie bardzo przystaje do ekskluzywnej nazwy piłkarskiej Ligi Mistrzów. Zagrają w nim przecież drugi w hiszpańskiej ekstraklasie Real Madryt i czwarta Valencia CF, drużyny, które rok temu walkę o prymat przegrały z Barceloną. W dodatku grają dwie drużyny z jednego kraju, co się zdarza po raz pierwszy w historii rozgrywek.
Podobno nic tak nie obraża prawdziwego kibica Polonii Warszawa jak dowcipy z klubowych czarnych koszulek – że innych nie było w sklepie albo że założyciele klubu kupowali je po pijanemu. Teraz jednak mało kto żartuje z Polonii: piłkarze tego historycznego klubu, założonego jeszcze pod zaborami, mają szansę zdobyć mistrzostwo Polski. Po 54 latach od poprzedniego tytułu.