Jarosław Kaczyński zadeklarował rok temu, że „do polityki nie idzie się dla pieniędzy”. Lektura oświadczeń majątkowych radnych wojewódzkich wskazuje, że to pieniądze idą do radnych Zjednoczonej Prawicy.
Rozmowa z Grzegorzem Ślakiem, byłym prezesem Rafinerii Trzebinia, o trudnym losie byłych menedżerów spółek Skarbu Państwa.
PiS opracował uniwersalną receptę na gospodarcze bolączki: łączenie państwowych spółek w koncerny, grupy albo holdingi. Narodowe, oczywiście. To wprawdzie nie działa, ale dobrze brzmi.
Karuzela kadr w spółkach Skarbu Państwa za rządów PiS kręci się jak szalona, choć od wyborów minęły już niemal trzy lata. Na rotacji niekompetentnych prezesów tracą całe sektory gospodarki i – oczywiście – Polacy.
W państwowych instytucjach obowiązuje zasada drzwi obrotowych – jedni wchodzą, drudzy wychodzą. Kiedy po wyborach rządy przejmuje nowa władza, drzwi szybko się kręcą. Tym razem jednak od dwóch lat nie przestają się obracać, a ostatnio nabrały wyjątkowego tempa. Co je tak napędza?
Koła zębate zgrzytają, przekładnie zatarte, do widzów dociera szczęk żelastwa i gnącej się blachy. Wszystko wskazuje na to, że obóz PiS przy reformie sądów połamał sobie zęby.
W Polsce spory pracownicze to zazwyczaj walka King Konga z przedszkolakiem. Taka, jaka właśnie toczy się w PWPW. Co ciekawe: ekipa „dobrej zmiany” starła się także ze wspomagającą PiS Solidarnością.
To nieprawda, że ławka kadrowa PiS w gospodarce jest krótka. Jest tak długa, że wymiany zarządów w spółkach Skarbu Państwa odbywają się co kilka miesięcy. Nominatom na ogół brakuje kwalifikacji, ale dziś to żaden problem.
PiS zarzucał odwołanym prezesom państwowych spółek pazerność, niegospodarność i rozrzutność. Tymczasem powołanym na ich miejsce przyjaciołom prezesa PiS daje jeszcze lepiej w tych spółkach zarobić.
Idzie rewolucja moralna, która dotknie niejednego działacza PiS, który w ostatnich miesiącach dorwał się do władzy, wpływów i pieniędzy.