Coraz częściej sądy orzekają upadłość spółdzielni mieszkaniowych. Niesprzedane mieszkania mogą pogrążyć też wiele następnych. Jakie są skutki bankructwa spółdzielni dla tych, którzy czekają na mieszkania i dla tych, którzy je mają? Odpowiedzi syndyków bywają różne, a sposoby działania – niekonwencjonalne.
Wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 29 maja przekreślił nadzieje spółdzielców, że staną się właścicielami mieszkań lokatorskich za 3 proc. ich rynkowej ceny. Bez tego przywileju za prawo własności trzeba będzie zapłacić znacznie więcej niż poprzednio za własnościowe prawo do mieszkania. Czasem kilkakrotnie więcej. Co stanowi zaskakujący finał zapowiedzianego uwłaszczenia spółdzielców za niewielkie pieniądze.
Budownictwo mieszkaniowe od dawna nie miało tak dobrych wyników (w minionym kwartale oddano do użytku o 43 proc. więcej mieszkań niż rok temu) i równie kiepskich perspektyw. Mieszkania sprzedają się coraz gorzej, przybywa pustostanów. Słabnący popyt mają ożywić uchwalone przez Sejm 26 kwietnia br. dopłaty do oprocentowania kredytów mieszkaniowych. To jednak wydaje się mało prawdopodobne.
Weszła w życie ustawa o spółdzielniach mieszkaniowych, zapowiadana jako małe uwłaszczenie. Od 24 kwietnia mieszkanie lokatorskie można wykupić za 3 proc. rynkowej ceny (łącznie z towarzyszącymi opłatami za 5–6 proc.), a spółdzielcze prawo własnościowe łatwiej jest przekształcić w pełną własność. Żeby z tych możliwości skorzystać, trzeba będzie jednak poczekać rok, dwa, a czasem dłużej.
Ustawa o spółdzielniach mieszkaniowych (uchwalona 15 grudnia 2000 r.) odbierana jest jako prezent dla posiadaczy mieszkań lokatorskich, którzy będą mogli uwłaszczyć się za niewielkie pieniądze. Tymczasem są w niej nie tylko przyjemne zapowiedzi. Wyeksponowana została także odpowiedzialność członków spółdzielni za jej zobowiązania, dziś raczej symboliczna.
Prezydent Kwaśniewski podpisał ustawę o spółdzielniach mieszkaniowych, uchwaloną 15 grudnia ub.r., ale jej losy nadal nie są przesądzone. Unia Spółdzielców Mieszkaniowych i kilka niezrzeszonych spółdzielni zapowiedziały już zaskarżenie do Trybunału Konstytucyjnego. Nowe przepisy potraktowane zostały jako zamach na spółdzielczość i próbę zastąpienia ich wspólnotami mieszkaniowymi.
W tym tygodniu komisje senackie zaczną pracować nad ustawą o spółdzielniach mieszkaniowych, która ma ułatwić uwłaszczenie się około 3 mln spółdzielców. Do Senatu zgłoszono sporo propozycji zmian i zastrzeżeń do ustawy. Nie dotyczą one jednak zasad podstawowych: spółdzielcy staną się właścicielami na swój wniosek i za swoje pieniądze. Budżet państwa dopłaci do uwłaszczenia tylko 70 mln zł i to w ciągu kilku lat.
Ryzyko związane z budową spółdzielczego domu ponosi jedna tylko strona: osoby, które inwestycję finansują. Spółdzielnia nie odpowiada ani za drastyczne podniesienie ceny mieszkań, ani za niedotrzymanie terminu zakończenia budowy. Gwarantują jej to umowy i prawo spółdzielcze.
W Sejmie są trzy projekty ustaw zmieniających spółdzielcze przepisy mieszkaniowe. Przyjęcie propozycji, które mają największe poparcie polityczne (pomysły AWS), byłoby jednak ryzykownym eksperymentem, kosztującym w dodatku budżet państwa ponad 2 mld złotych.