To był dzień jastrzębi z obozu władzy – w Warszawie najpierw odbył się marsz poparcia dla zmian w sądownictwie klubów „Gazety Polskiej”, a następnie ponaddwugodzinna konwencja Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry.
Mówią, że są politykami nowego pokolenia prawicy. Łączy ich młodość, przekonania i patron ich politycznych karier Zbigniew Ziobro. Dostają specjalne zlecenia.
PiS oddał Lewicy ważną komisję, a teraz dziwi się, jakie poglądy ma jej przedstawicielka – tak krótko można opisać zamieszanie wokół potencjalnego odwołania Magdaleny Biejat z funkcji szefowej sejmowej komisji rodziny i polityki społecznej.
Koalicjanci PiS domagają się uwzględnienia ich partii w podziale subwencji, która zgodnie z prawem idzie w całości na konto PiS. Liczą na 2 mln zł rocznie.
PiS ma nowego bulteriera. Wakat po Jacku Kurskim objął Dominik Tarczyński. Teraz to on bezwzględnie atakuje politycznych przeciwników. Uchodzi za impertynenta, ale to nie do końca prawda. To chłodna kalkulacja.
To prawicowiec przyszłości. Jako jedyny może współpracować jednocześnie z Solidarną Polską, PiS, narodowcami i Korwin-Mikkem. Pytanie tylko, kim jest on sam?
Coś, co wydawałoby się, że nie może się już wydarzyć, nastąpiło podczas sobotniego spotkania prawicy – Jarosław Kaczyński, Zbigniew Ziobro i Jarosław Gowin podpisali porozumienie o współpracy. Najważniejszy punkt: wspólny start w wyborach.
Cała dzisiejsza polityka, w tym prawicowa, jest zimna i wyrachowana. Kto zatem próbuje zrozumieć prawicę przez pryzmat smoleńskiego szaleństwa, popełnia duży błąd. Bo miesza taktykę ze stanem umysłu. Kłopot z prawicą jest inny. Ona nie zwariowała, po prostu się myli.
Solidarna Polska, odchudzona nieco w zeszłym tygodniu partia Zbigniewa Ziobry, jesienią rusza z kampanią, która ma przysporzyć jej zwolenników.