Politycy PiS i Solidarnej Polski, której z koalicyjnego rozdzielnika łupów przypadły lasy, są żywotnie zainteresowani sprawami leśnictwa. A na najnowszym wyroku się nie skończy.
Zabronią mięsa, latania i samochodów spalinowych. Będą nas karmić robalami i przesadzać na rowery. PiS testuje, czy zdoła się na tym nowym przekazie przedwyborczo utuczyć.
Polityczna rzeczywistość, która nastanie po wyborach, wykuwa się już teraz. Prezes PiS i jego sztab pracują nad kilkoma wariantami nieoddawania władzy opozycji. Czy antyPiS tworzy własne plany, które temu zapobiegną?
Posłowie partii Jarosława Kaczyńskiego zdecydowali w Sejmie, by minimalna odległość wiatraków od zabudowań mieszkalnych wynosiła nie 500, lecz 700 m. Spowolni to transformację energetyczną i podbije ceny energii.
Ustawa, która ma Polsce zapewnić miliardy euro z KPO, poszła do dalszych prac, mimo że nikt z nikim się co do jej kształtu nie dogadał: ani rząd z opozycją, ani premier z ministrem sprawiedliwości, ani premier z prezydentem.
Widać, że przewag przed tegorocznymi wyborami PiS zbudował sobie multum. A w razie przegranej może – śladem Donalda Trumpa – urządzić rebelię pod hasłem „ukradzione wybory”. Władza próbuje też ustawowo zapewniać sobie bezkarność, Zbigniew Ziobro przeprowadza przez Sejm groźne projekty, nieco przygasła za to „gwiazda” Julii Przyłębskiej.
Wszak nic tak nie jednoczy, jak chęć przetrwania i ustawienia się na kolejne cztery lata.
Prezes Kaczyński wciąż łata dziury w koalicji i pracowicie dba o sejmową większość. To wciąż dla niego priorytet, dlatego cierpliwie znosi wszystkie retoryczne ataki mniejszego koalicjanta.
Zarówno Platforma Obywatelska, jak i Polska 2050 najwyraźniej połapały się, że ludzi obchodzi, co się z lasami dzieje. A społeczny nastrój jest gniewno-smutny. Leśnicy wiedzą, że patrzy im się na ręce.
Ci sami rozmówcy, którzy jeszcze niedawno zapewniali, że koalicja przetrwa do końca kadencji i że ziobryści znajdą się na listach wyborczych PiS w 2023 r., dziś nie są już tego tacy pewni.