Koniec walki z zanieczyszczeniem powietrza i smogiem w Polsce. Nad realizację obietnic premiera Morawieckiego resort energii przedkłada interes polskiego górnictwa i dopuszcza do obrotu paliwa fatalnej jakości.
Rząd wraca do pomysłu umożliwienia samorządom pobierania opłat za wjazd samochodów spalinowych do centrum, bo bez tego mało kto będzie tworzył strefy niskoemisyjne.
Mieszkańcy miast pominiętych w pierwszej rundzie rządowego programu walki ze smogiem domagają się zatroszczenia także o nich.
Pestycydy, farby, kleje i reszta chemii zanieczyszczają powietrze w takim samym stopniu jak samochody i spalanie węgla, alarmują amerykańscy naukowcy. Czy u nas jest podobnie?
PiS, jak każdy rząd przed nim, ma obowiązek przezwyciężyć tę klęskę cywilizacyjną. Koalicja PO i PSL tego nie zrobiła – z lenistwa, strachu, nieudolności i lekceważenia problemu.
Mamy niewiele powodów, by zrezygnować z samochodu. Potwierdza to najnowszy raport Krajowego Instytutu Polityki Przestrzennej i Mieszkalnictwa.
Premier Morawiecki zapowiada bezwzględną wojnę ze smogiem, ale na węgiel ręki podnieść nie pozwoli. Czy to ma sens?
Polski rząd bardzo powoli zabiera się do walki ze smogiem i nie notuje większych sukcesów, więc wyprzedził go rynek.
Oddychamy najgorszym powietrzem w Europie, ale trzeba to jakoś pogodzić z wezwaniami lekarzy, by nie gnuśnieć w domu.
Dziwne, że na niewiele ponad rok przed wyborami samorządowymi żadna partia nie odkryła politycznego potencjału smogu. A może chodzi o coś innego?