Niedawno zmarł pewien Wybitny Człowiek. Przez kilka dni przyjaciele Zmarłego na próżno przeglądali dziesiątki nekrologów w poszukiwaniu informacji o dacie pogrzebu. Wymieniano gorączkowo telefony. Wreszcie zaczęła krążyć pogłoska: pogrzebu nie będzie, tak zadecydowała rodzina. Czy tak może być, aby zmarły nie miał pogrzebu? Czy rodzina może dowolnie dysponować prochami, przechowywać je w domu, rozsypać w ogródku. Czy prawo do pochówku przynależy każdemu z nas, czy jest wyłącznie w gestii naszych krewnych?
Ustawa o „kontroli przy zakończeniu życia na prośbę i pomocy w samobójstwie” zacznie obowiązywać za pięć miesięcy. – Czy przekroczyliśmy Rubikon? – zastanawia się Arie Kors, dyrektor Departamentu Prawa Konstytucyjnego i Administracyjnego Ministerstwa Sprawiedliwości. – Nie jest to zapis, z którego bylibyśmy szczególnie dumni. Po prostu chcieliśmy pomóc chorym nie mającym szans na śmierć bez cierpień – oraz lekarzom, których życie stawia wobec tego problemu. Stosowana od trzydziestu lat praktyka będzie wreszcie zalegalizowana.
Mówiło się kiedyś, że nad osobą lub rodziną, którą upodobały sobie nieszczęścia, zawisło fatum. Czasami nieszczęścia uderzają zbiorowo tak jak pioruny w pojedyncze drzewo. Czasami jedno starcza za wiele.
Nie chcemy umierać. Chcemy żyć wiecznie i najlepiej w niebie. Mówią o tym mity i legendy w prawie każdej religii i kulturze. Ale stało się coś, co odcina nas od tego dziedzictwa coraz radykalniej. Pozbywamy się mądrości, która widzi w śmierci dopełnienie życia. A skoro nie widzimy sensu śmierci, coraz trudniej dojrzeć nam sens życia.
W ostatnim półwieczu biotechnologia triumfalnie wkroczyła do medycyny. Był to okres niebywałych sukcesów technicznych, ale zarazem narastają-cych wątpliwości i niepokojów moralnych.
Gdyby zbieg przypadków zdarzył, że jakaś przyszła cywilizacja miała nas sądzić po sposobie rozstawania się ze zmarłymi i po nagrobkach, jakie im wystawiamy, to obraz objawiłby się z tego nader ciekawy: Europa Środkowa, przełom wieków, gwałtowny koniec epoki lastryko.
Pan Stanisław został sam. Ktoś, kto jest otoczony w żałobie rodziną, nie musi się przebijać z listem do umarłej w gazecie. Nie jest wtedy aż tak wysoko, tak daleko. Pustka, wszystko się urwało. Chodzi po pokoju i natyka się z bólem na rzeczy, które Żona kupiła, na przykład cukier. Nie wysypuje się przecież cukru.
[nie zaszkodzi przeczytać]
Dr Kevorkian, który już cztery razy stawał przed sądem za ułatwianie pacjentom śmierci, przekroczył kolejną granicę. Tym razem osobiście wstrzyknął truciznę, a kasety z nagraniem zabiegu przesłał do telewizji. Zapewne korzysta z faktu, że większość Amerykanów popiera legalizację eutanazji.
Gorliwi lekarze nie są skłonni oddać naturze tego, co jej się należy. Intubują, reanimują, tną. W dobrej wierze szukają ratunku, nawet gdy go już nie ma. Ale kiedy nie ma ratunku, pozostaje troska najbliższych.