Jak na losach dzisiejszej rosyjskiej odwilży zaważy postawa tajnych służb, na czele z Federalną Służbą Bezpieczeństwa? Kogo poprą: kremlowski tandem, obywatelską opozycję? A może po prostu zadbają o siebie?
Najwyższa Izba Kontroli zdobędzie uprawnienia, jakich nie mają nawet funkcjonariusze służb specjalnych.
Każdy, kto ogląda szpiegowskie filmy, ma zakodowane: służby specjalne nigdy nie zrywają kontaktu ze swoimi byłymi pracownikami. Dawni oficerowie polskiego wywiadu i kontrwywiadu przekonują, że u nas pod tym względem jest inaczej niż na całym świecie.
Dla jednych były ubek, dla drugich niemal bohater narodowy. Zatrzymanie generała Gromosława Czempińskiego pod zarzutem łapówkarstwa rozgrzało tylko stary spór, który toczy się w Polsce od 20 lat.
Funkcjonariusze polskiego kontrwywiadu mieli uczyć się pracy od Anatolija Golicyna, który uważał, że Solidarność została założona przez KGB, a polski przełom w 1989 r. miał unicestwić NATO.
Różne organy państwa, w tym służby specjalne, mają coraz większe możliwości zdobywania informacji na nasz temat. Projekty przepisów regulujących działania służb przygotowują zazwyczaj one same.
Żyjemy w mroku tajemnic, w gąszczu klauzul „poufne”, „tajne”, „ściśle tajne”. Mania tajemniczości powoduje skutek odwrotny do zamierzonego – nawet prawdziwe tajemnice są bezustannie ujawniane, a to, co powinno być jawne, jest przed opinią publiczną skrzętnie skrywane.
Jako jeden z wymienionych przez „Gazetę Wyborczą” dziennikarzy inwigilowanych w czasach IV RP niniejszym oświadczam, iż oczywistą oczywistością jest, że dziennikarzy nie należy podsłuchiwać.
Nikt nie wie, ilu ludzi ani ile agencji w USA zajmuje się tym samym – ochroną przed terroryzmem. Tymczasem tajne służby nie tylko nie odkrywają tajemnic wroga, ale nie potrafią nawet uchronić przed przeciekami własnych sekretów.
Powstała agencja, która miała kontrolować i koordynować inne, ale nie otrzymała stosownych uprawnień.