Z własnej nieprzymuszonej woli zostałem zakładnikiem X. podczas ćwiczeń o kryptonimie Y. w miejscowości Z.
To, co widać, to nieprawda. Prawdę zna pisowska prawica i jej niepokorni dziennikarze: za wszystkim stały i stoją służby.
Najnowszy film Patryka Vegi „Służby specjalne” to opowieść o ludziach z SB, WSI i ABW, którzy ponad podziałami tworzą gang zabójców wypełniających krwawą misję. Ile w tym prawdy, a ile fikcji?
Obowiązujące obecnie w Polsce przepisy ograniczają możliwość sprawowania skutecznego nadzoru nad służbami specjalnymi – takie wnioski płyną z raportu Najwyższej Izby Kontroli.
12 służb specjalnych, w tym 9 ze szczególnymi uprawnieniami, ponad miliard złotych z budżetu, tysiące tajnych agentów i całkowita bezradność w obliczu kilku cwaniaków, którzy nielegalnie podsłuchują, szantażują i grają wszystkim na nosie.
Dymisja szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego oznacza, że decyduje się właśnie nowa koncepcja działania służb specjalnych. Czas najwyższy.
Dymisje na wysokich stołkach to rzecz całkowicie normalna, ale zawsze nagłe odejście szefa służby specjalnej musi budzić niepokój. Nie wiemy czy Krzysztof Bondaryk odszedł, bo tak chciał, czy został do rezygnacji zmuszony? I nigdy się nie dowiemy, bo ABW to służba tak tajna, że nawet powody dymisji opatrzone są stemplem poufności.
Przedstawiciele najwyższych władz mieli być celem zamachowca, którego zatrzymała Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Mieszkaniec Krakowa, pracownik jednej z tamtejszych uczelni, chciał podłożyć potężną bombę w pobliżu Sejmu.
Kontrolerzy NIK nie poznają zapisu DNA, informacji na temat poglądów politycznych, czy preferencji seksualnych obywateli. Posłowie, Rzecznik Praw Obywatelskich, a nawet sam prezes Izby są zgodni: NIK nie potrzebuje takich uprawnień.
Nie tylko dostęp do danych wrażliwych, ale i wgląd do chronionych prawem tajemnic dała kontrolerom NIK znowelizowana ustawa o Najwyższej Izbie Kontroli. Teraz posłowie chcą rozbroić minę, którą sami podłożyli.