Profesjonalne służby potrafiłyby bez zbędnego rozgłosu zapewnić bezpieczeństwo ministrowi, a nawet wyperswadować mu takie pomysły.
Polskie ministerstwa i wojsko podczas oficjalnych spotkań i wydarzeń korzystają z usług współpracownika firmy rosyjskiego oligarchy.
O aferze wokół „żartu” dwóch rosyjskich pranksterów telefonujących i nagrywających prezydenta Andrzeja Dudę wiadomo coraz więcej. I nie są to wiadomości dobre dla Polski.
Co zawiodło, kto nie dopełnił obowiązków, gdzie jest luka w systemie umożliwiająca dodzwonienie się do prezydenta i wypytywanie go o nonsensowne kwestie?
Znacznie łatwiej przyznać służbom tworzącym system bezpieczeństwa państwa nowe kompetencje, zwłaszcza te wygodne w użyciu, niż je potem odebrać.
PiS obronił swojego superministra, co wynikało z arytmetyki sejmowej, ale nie potrafił uzasadnić, dlaczego to właśnie Mariusz Kamiński ma być szefem służb specjalnych, policji i nawet strażaków.
Z komunikatu Centralnego Biura Antykorupcyjnego wynika, że oferuje bezkarność w zamian za obciążenie marszałka Grodzkiego, że brał łapówki. To nowy etap nagonki na senatora.
Im więcej prezes NIK wyjaśnia w sprawie swojej kamienicy, tym więcej rodzi się pytań bez odpowiedzi. Jedno z ważniejszych brzmi: co robią służby? Albo: dlaczego nic nie robią?
Polski obywatel przebywający na terytorium innego państwa podlega prawu obowiązującemu w tym państwie – to stanowisko naszej dyplomacji w sprawie skazanego na 14 lat łagru białostoczanina.
Prokuratura Krajowa zaprzecza, by prowadzone było śledztwo dotyczące udziału obcych służb w aferze podsłuchowej.