Konflikt polityczny podgrzał atmosferę wewnątrz obozu rządzącego do tego stopnia, że – jak donosi „Gazeta Wyborcza” – w sklepie monopolowym w Augustowie pewien wicedyrektor z Ministerstwa Skarbu pobił przewodniczącego rady tamtejszego powiatu, członka Platformy Obywatelskiej.
Opowadze politycznego kryzysu na szczytach władzy najlepiej świadczy wypowiedź szefa CBA Mariusza Kamińskiego, który przyznał, że obecny premier utracił jego zaufanie.
Toczy się dyskusja, czy to dobrze, że w 2010 r. europejski przemarsz mniejszości seksualnych Euro Pride odbędzie się akurat w Warszawie. Mazowieckiego radnego Mariana Brudzyńskiego, lidera Komitetu Wiary i Tradycji Pro Polonia, niepokoi zwłaszcza to, że data przemarszu w dziwny sposób zbiega się z obchodami 600 rocznicy bitwy pod Grunwaldem, w której rycerstwo polskie wraz z wojskami litewskimi pokonało przeważające siły krzyżackie.
Sytuacja polskiej wsi nie jest dobra, co potwierdził osobiście prezydent Lech Kaczyński podczas niedawnych dożynek w Spale. Nie pozostawił on zresztą polskim rolnikom żadnych złudzeń co do tego, że wkrótce będzie lepiej. Otóż nie będzie, bo, jak przyznał, na wsi lepiej już było w latach 2005–2007, gdy rządziło Prawo i Sprawiedliwość.
Opublikowane niedawno fragmenty „Diagnozy Społecznej 2009” (efekt przebadania reprezentantów 54 grup społecznych) przynoszą kilka ciekawych spostrzeżeń.
Na rok przed wyborami prezydenckimi rośnie popyt na autorytety. Jak wiadomo, bez autorytetów trudno o udaną kampanię wyborczą, dlatego każdą taką kampanię poprzedza kampania pozyskiwania autorytetów przez sztaby osób kandydujących.
W sezonie ogórkowym media z braku ważnych tematów tradycyjnie podniecają się byle czym, np. ujawnioną przez NIK sprawą przetrzymywania przez lata w wojskowych magazynach nieużywanego sprzętu komputerowego o wartości ponad 27 mln zł. Afera jest, oczywiście, dęta, bo przecież w jej wyniku nic nie zginęło, lecz przeciwnie – szczęśliwym trafem się znalazło, nie ma zatem powodu do niepokoju.
Posłowie Mularczyk i Górski z PiS rozpoczęli właśnie walkę z propagandą homoseksualną usiłującą agresywnymi metodami przedstawiać homoseksualizm w korzystnym świetle. Trzeba przyznać, że to już ostatni dzwonek na podjęcie tego rodzaju akcji. Metody działania propagandzistów homoseksualizmu zaostrzają się.
Niedawno wypłynęła w mediach szalenie ciekawa kwestia: skąd się biorą europosłowie? Bezpośredni impuls do zainteresowania sprawą dały mediom badania przeprowadzone przez Instytut Spraw Publicznych. Wyniki są zaskakujące i pokazują, że na temat pochodzenia europosłów wciąż niewiele wiemy.