To, co stara się przedstawić serial „Reset” TVP, jest głównie zbiorem fantazmatów, jakby mających na celu zresetowanie stosunków polsko-rosyjskich do czasów zimnej wojny. Wszystko, byle PiS utrzymał się przy władzy.
Nędza dokumentacyjna filmu wyraża się w zerowym rezultacie przejrzenia przez Cenckiewicza, jak powiedziano, większości spośród 10 tys. dokumentów dotyczących relacji polsko-rosyjskich za czasów rządów Tuska.
Czy gdyby Elżbieta Kruk była nadal posłanką do Sejmu, złożyłaby interpretację w sprawie bezprawnego działania Czarnka? Zapewne nie, bo kruk krukowi oka nie wykole, tj. ci, których łączą wspólne interesy, nie występują przeciwko sobie i zawsze się popierają.
Kaczyński zażyczył sobie, by muzeum – przez dziesięć lat kierowane przez prof. Pawła Machcewicza – wyrażało „polski punkt widzenia”.
Dyrektor Wojskowego Biura Historycznego MON Sławomir Cenckiewicz zaprezentował rzekomo „szokujące” dokumenty, z których wynika, że w 1990 roku premier Tadeusz Mazowiecki odmówił spotkania z Ryszardem Kaczorowskim.
Sławomir Cenckiewicz wyrósł na kandydata numer jeden w wyścigu o fotel prezesa IPN. Na razie nie czuje się jednak pewniakiem, bo – jak sam uważa – trwa nagonka wrogów. Czyli dawnych przyjaciół.
Kto z kim przestaje, takim się staje. Sławomir Cenckiewicz tyle lat spędził studiując gadzinówki stanu wojennego i kwity bezpieki, że do szpiku kości przesiąkł poetyką i logiką swych lektur.
Każdy ma takiego Cenckiewicza i Gontarczyka, na jakiego sobie zasłużył.
Lech Wałęsa to agent Bolek. Pod tym stwierdzeniem urzędowy stempel przystawił IPN, a także prezydent Lech Kaczyński.
Sławomir Cenckiewicz i Piotr Gontarczyk nie hamletyzują, nie rozpatrują wszystkich za i przeciw. Uderzają bez ogródek: w Wałęsę i wszystkich wrogów lustracji.