Wiele zdań z maili ze skrzynki Michała Dworczyka stało się memami, ludzie przekazują je sobie jak gotowe szablony komentarzy do społeczno-politycznej rzeczywistości. Idealnie ją opisują.
Rok 2022 zaczął się dla PiS jeszcze gorzej, niż się skończył 2021. Prezes Kaczyński nie wyklucza przedterminowych wyborów. Stan jest taki, że w zasadzie niczego już nie można wykluczyć.
Codzienna dawka maili wykradzionych ze skrzynek premiera i jego ludzi nabrała ostatnio nowej mocy: coraz wyraźniej wyłania się z niej obraz władzy skupionej na piarowych zagrywkach. Ciekawe, że wciąż nie wiadomo, kto stoi za tą operacją.
Najnowsze ujawnione maile – rząd nie chce zająć stanowiska, czy są fałszywe, czy prawdziwe – pokazują, że Julia Przyłębska mogła być konsultowana w sprawie wyboru osoby, która miałaby kierować Izbą Kontroli Nadzwyczajnej w Sądzie Najwyższym. To dziwne i nie ma umocowania w prawie.
Powołanie nowej służby wygląda na ruch, który nie jest wynikiem kompleksowej analizy działania polskich instytucji odpowiedzialnych za bezpieczeństwo w sieci.
Prezes PiS ponoć oświadczył, że Rosja ma gotowy plan inwazji na Polskę, a przemawiałyby za tym niedawne ataki hakerskie na czołowych polskich polityków. Nie zgadzam się z Jarosławem Kaczyńskim.
Sprawcy wycieku maili ze skrzynek członków polskiego rządu coraz intensywniej próbują zdestabilizować sytuację polityczną w Polsce. W sieci pojawiły się maile ministra Dworczyka z sejmowej poczty, i to całkiem świeże.
Najwięcej tropów prowadzi na Białoruś, co wcale nie znaczy, że to jedna ze wschodnich służb była inicjatorem działań, które doprowadziły do wycieku. Choć raczej na pewno któraś z nich była zaangażowana w ich publikację.
Toczy się i nabiera ciężaru afera mailowa, którą władza chce przykryć łatką rosyjskiej napaści. Ale to urzędnicy PiS niekompetencją i lekceważeniem reguł mogli zaatakować sami siebie i całe państwo.
Sięgając po wypróbowane chwyty, czyli kryjąc nadużycia i niedociągnięcia swoich ludzi, PiS czeka na to, aż afera z mailami Dworczyka umrze sama.