To nieprawda, że bracia Kaczyńscy gospodarką się nie interesują. Upór prezydenta, by reprezentować Polskę na szczycie w Brukseli, nie jest jedynym przejawem tego zainteresowania. PiS ma w sprawach ekonomicznych spory dorobek, tyle że bardzo krytycznie oceniany.
Najbardziej znienawidzonym i najczęściej piętnowanym fenomenem III RP jest salon. Publicyści IV RP już nawet nie wyjaśniają, o czym piszą, kiedy go krytykują. Przecież wiadomo.
Polska narodowa prawica od dziesięciu lat jest w natarciu. Trzy lata temu zdobyła cytadelę władzy. Ale ma kłopot sama ze sobą. Wręcz się nie lubi.
Wiadomo, że dzieci nie muszą iść w ślady rodziców, zwłaszcza w politycznych wyborach. Tu jabłko od jabłoni może spaść daleko. Ale co rodzina, to rodzina.
Młoda austriacka demokracja przeszła prawdziwą próbę ognia 15 lipca 1927 r., gdy w Wiedniu wzburzony tłum podpalił Pałac Sprawiedliwości, a interweniująca policja zabiła ponad 80 osób.
Niezrozumiałe, na pozór, deklaracje prezydenta Kaczyńskiego w sprawie traktatu z Lizbony czy tarczy antyrakietowej wynikają z jego dość osobliwej wizji świata.
Od Waszyngtonu po Berlin, w całym zachodnim świecie, prawica dryfuje na lewo. Być może jednak to nie lewica na tym skorzysta.
Wiadomo, prawica w Polsce górą, ale co to właściwie za prawica? Ona sama się ze sobą o to spiera.
Czy Prawo i Sprawiedliwość rzeczywiście pękło podczas głosowania nad ratyfikacją traktatu z Lizbony? Czy pojawiło się miejsce dla skrajnie prawicowej formacji, popieranej przez Tadeusza Rydzyka?
Spośród wielu partii, które liczyły się w Polsce po 1989 r., pozostały tylko dwie: PO i PiS. Czyżby już było pozamiatane i wreszcie wyłonił się, tak wymarzony, dwubiegunowy system polityczny – na podobieństwo amerykańskich republikanów i demokratów? Nic bardziej mylnego.