Kiedy w listopadzie zeszłego roku Silvio Berlusconi odchodził z rządu prasa pisała, że jest to przełom w polityce, historyczna decyzja i koniec pewnego rozdziału w historii Włoch. Wszyscy byli niemal zgodni, że to upadek wielkiego Silvio, i że niezatapialny premier do polityki już nie wróci.
Los Silvio Berlusconiego spoczywa w rękach marokańskiej specjalistki od tańca na rurze. Jeśli dziewczyna zacznie mówić, były premier pójdzie na sześć lat do więzienia. Na razie odgraża się, że może obalić rząd Mario Montiego.
Koniec Berlusconiego to nie koniec włoskich kłopotów.
Pośród skandali seksualnych i kryzysu strefy euro dobiega końca era Silvio Berlusconiego. Ale niewesoła sytuacja kraju to owoc zbiorowego wysiłku wszystkich Włochów: horrendalnej pazerności polityków i tolerancji obywateli dla korupcji.
Ekscesy obyczajowe premiera Berlusconiego zaprowadziły go przed sąd. Równocześnie na ławie oskarżonych zasiadła cała Italia jako bastion męskiego szowinizmu, w którym kobieta jest obywatelem drugiej kategorii, a jej ciało towarem.
Minęły czasy, kiedy najwyższe stanowiska zapewniały dożywotnią nietykalność. Nawet zachodni prezydenci i premierzy po ustąpieniu muszą liczyć się z procesami i więzieniem.
Proces odbędzie się 6 kwietnia. Postawiony w stan oskarżenia premier Włoch odpowie za wyuzdane imprezy, które organizował u siebie w domu, zapraszanie nieletnich kobiet i seks z 17-letnią Karimą Keyek (Ruby). Oskarża się go również o to, że kiedy cała sprawa wyszła na jaw wykorzystywał swoje wpływy, żeby umniejszać i tuszować skandal.
Włoski premier znów stanął przed krajem z opuszczonymi spodniami, co więcej, utracił kontrolę nad Izbą Deputowanych. Rywale jak ognia boją się jednak przyśpieszonych wyborów, bo i tym razem z urn mógłby wyskoczyć Silvio Berlusconi.
Włoski trybunał konstytucyjny uchylił immunitet Silvio Berlusconiego. Wszystko wskazuje na to, że cios łaski zada mu wierny sojusznik Gianfranco Fini i to on będzie następnym premierem.