Siergiej Szojgu, były minister obrony, obecnie sekretarz Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej, udzielił wywiadu kanałowi Rossija 24. I choć mówił poważnie, to można wyczuć w jego stwierdzeniach dużą dawkę humoru.
Pojawia się pytanie, czy to już ta zapowiadana od miesięcy wielka rosyjska ofensywa. Czy jedynie próba zmylenia obrońców przed prawdziwym atakiem na inny odcinek frontu.
Siergiej Szojgu kończy swoją misję na czele resortu obrony Rosji. W nowym rządzie nie ma już dla niego miejsca. Czyżby Władimir Putin nie był z niego zadowolony? Mamy na ten temat własną hipotezę.
Dymisja Siergieja Szojgu to nie kara, ale przetasowanie, którego Putin dokonał na potrzeby swojej piątej kadencji. Przesunięcie ministra do Rady Bezpieczeństwa potwierdza, że niezmiennie cieszy się zaufaniem. Co z innymi ludźmi, którymi dyktator do tej pory się otaczał?
Prezydent Rosji Władimir Putin miał, według medialnych doniesień, zaproponować w niedzielę, by dotychczasowego ministra obrony Siergieja Szojgu zastąpił na stanowisku wicepremier Andriej Biełousow. Szojgu szefował MON od 12 lat.
Minister obrony Siergiej Szojgu ogłosił, że do końca roku powstaną w Rosji dwa nowe dowództwa armii, 14 dywizji, 46 pułków, 16 brygad. To niewyobrażalnie wielkie siły. Skąd ten rozmach?
Szojgu jest pierwszym od czasu rozpadu ZSRR rosyjskim ministrem obrony, który odwiedził Koreę Północną. Nie ma przypadku: to kolejny dowód desperacji Kremla i poszukiwania stronników wśród pariasów.
Wymiana ciosów między Jewgienijem Prigożynem a ministrem obrony Siergiejem Szojgu postawiła Rosję na skraju głębokiego kryzysu politycznego. Samowolkę resort obrony potraktował jak okazję do ostatecznej rozprawy z kłopotliwym rywalem.
Jewgienij Prigożyn, „kucharz Putina”, przywódca paramilitarnej Grupy Wagnera, patron zwalnianych z więzień morderców i gwałcicieli grasujących po Ukrainie, centralnej Afryce i Syrii, zerwał ze smyczy? Jego ludzie przerwali marsz na Moskwę.
To zadziwiające, że prywatne firmy militarne odgrywają w Rosji tak wielką rolę, choć ich prawne umocowanie jest co najmniej wątpliwe. Niedługo wojnę w Ukrainie będą prowadzić sami płatni najemnicy, których po schwytaniu można śmiało postawić przed sądem.