Siatkarze świętują, koszykarze wstają z kolan, szczypiorniści zadomowili się w światowej czołówce. A piłkarzy nożnych dosięgła sprawiedliwość i wrócili, gdzie ich miejsce.
Dlaczego w siatkówce i w koszykówce nam się udaje, w piłce ręcznej bieda piszczy, a w piłce nożnej – choć najgłośniejszej – jest już zupełny dramat?
Mimo mniejszych nakładów na siatkówkę niż na piłkę nożną, to właśnie ten sport staje się naszą narodową pasją.
O Michale Bąkiewiczu mówią: as z rękawa. Na trwających właśnie mistrzostwach Europy siatkarzy w Turcji trener będzie go musiał często wyciągać.
Sześć sekund przed końcem meczu, rzutem do pustej bramki Norwegów, Polacy zdobyli decydującą bramkę i wygrali 31:30! Czy można to nazwać cudem?
Na olimpiadzie 1,5 mld ludzi nie będzie śledzić rozgrywek swoich ulubionych gier zespołowych. Szczególnie pokrzywdzeni są fani krykieta i rugby. Dziwnie się ułożyła sportowa geografia.
Każdy z nich ma po 29 lat. Różnią się, choć wszyscy postawili w życiu na siatkówkę. Mózg drużyny to Paweł Zagumny. Rozgrywa na boisku. Piotr Gruszka jest oficjalnym kapitanem. Nieformalnie szefuje raczej Sebastian Świderski, naturalny talent w zagrzewaniu do walki i przywoływaniu do porządku.
Andrzej Niemczyk: twardziel, choleryk, siatkarski guru niechętnie mówiący o swoich wadach. Do tego hedonista mający słabość do kobiet, a po wygranym meczu wypijający butelkę whisky.
Raul Lozano, argentyński trener polskich siatkarzy, ma autorytet u zawodników i sympatię kibiców. Narodowa drużyna znowu gra lepiej. Wkrótce jednak zaczną się rozliczenia.
Za siatkarza płaci się mniej niż za piłkarza lub koszykarza, kobiety sprzedaje się taniej niż mężczyzn. Gwiazdy chciałby mieć każdy, ale te są najdroższe – mówi Andrzej Grzyb, największy handlarz żywym towarem.