Ekstremalnie zacięte spotkanie rozegrały siatkarskie reprezentacje Brazylii i Polski w półfinale mistrzostw świata w katowickim Spodku. Jak mawiał wielki znawca tej dyscypliny Zdzisław Ambroziak, „szczęście siedziało okrakiem na siatce”, ale ostatecznie spadło na naszą stronę.
Do dwunastego dnia na polskim koncie były zaledwie dwa medale, we wtorek doszły kolejne cztery. Oby nie był to koniec dobrych wiadomości z Tokio. Zostało jeszcze trochę szans, swoją niestety zaprzepaścili siatkarze.
Jak długo można się cieszyć z dwóch medali polskiej reprezentacji na igrzyskach w Tokio 2020? Dość długo. Robi się coraz bardziej nerwowo, gdy patrzymy na medalową klasyfikację.
Igrzyska w Tokio z covidowym poślizgiem, bez widzów na trybunach, ale właśnie się rozpoczynają i… oby zgodnie z harmonogramem znicz olimpijski zgasł 8 sierpnia. Polski Komitet Olimpijski liczy ostrożnie: na 15 krążków.
Skoro nie może być złota, trzeba cieszyć się z brązu. Polscy siatkarze byli w Paryżu lepsi od Francuzów. Wygrali 3:0 (26:24, 25:22, 25:21).
Polscy siatkarze przegrali półfinał mistrzostw Europy ze Słowenią. Zasłużenie. Było 1:3 (23:25, 26:24, 22:25 i 23:25). Mistrzowie świata nie będą najlepsi na swoim kontynencie.
Wystarczy jeszcze jedna wygrana i Polki po 10 latach znów będą cieszyć się medalami mistrzostw Europy w siatkówce. W łódzkim ćwierćfinale zespół Jacka Nawrockiego wytrzymał nerwowo i po pięciu setach pokonał Niemki 3:2 (22:25, 25:16, 25:19 i 15:11).
Wilfredo Leon właśnie został reprezentantem Polski w piłce siatkowej. Czekał na tę chwilę od kilku lat. Od dwóch wiadomo było, że nastąpi to dokładnie 24 lipca 2019 r.
Najlepszy siatkarz mistrzostw świata rozwiązał kontrakt ze Stocznią Szczecin. Powód banalny: brak wypłat za ostatnie miesiące.
Mistrzostwa świata dla siatkarzy raczej by nie było, gdyby nie odrodzenie Bartosza Kurka.