„Rodzina Soprano”, serial USA, TVN
Przeciętny telewidz jest odporny na nudę jak szwedzka stal na korozję. Dowodem na to jest zwłaszcza program letni, w którym powtarza się to, co już było. Widownia, choć nieco krócej niż w zimie, nadal tkwi przed małym ekranem, nawet gdy po raz kolejny zabawia ją Hans Kloss.
Tony Soprano, ze swą skłonnością do nadwagi i otwartą, budzącą zaufanie twarzą, sprawia wrażenie kogoś, kto nie potrafiłby skrzywdzić muchy. Za dobroduszną fizjonomią ukrywa się jednak groźny mafioso, który z zimną krwią potrafi zastrzelić niewygodnego wspólnika i zrobić wiele innych brzydkich rzeczy. Mimo to Amerykanie są zafascynowani gangsterem i członkami jego rozgałęzionej i uwikłanej w przestępcze interesy rodziny. Serial telewizji HBO „Sopranos” bije w USA rekordy powodzenia. Dwugodzinny odcinek nadany na otwarcie tegorocznego sezonu oglądało aż 11 mln osób.
Telewizja publiczna, posiadając w swojej repertuarowej kolekcji czarny diament w postaci „Klanu”, nie potrafiła ani go oprawić, ani sprzedać w taki sposób, aby lśnił jeszcze większym blaskiem.
Namiętność telewizyjnych kochanków rzadko bywa szampańska, najczęściej jest mdława i bezbarwna jak rozcieńczone mleko. Ich eliksirem miłosnym jest kawa albo, co gorsza, zupa.
Dawniej polską rzeczywistość opisywać miała literatura, potem także filmy i słuchowiska radiowe. Dziś takim zwierciadłem przechadzającym się po wyboistych gościńcach III Rzeczypospolitej jest telenowela. Rodzime tasiemcowe seriale bawią, komentują i uczą, jak żyć i po co. A nieodmiennie towarzyszą im piosenki, które stają się osobną formą wypowiedzi poetyckiej i muzycznej.
W środę, 15 listopada 2000 r., w 395 odcinku telenoweli „Klan” artystka dramatyczna Małgorzata Drozd, grająca Irenę, sprzedawczynię w butiku Moniki (Izabela Trojanowska), straciła pracę. Nie tylko w fabularnej fikcji, ale i w serialu. Stało się tak za sprawą listów od wielu zawiedzionych fanek „Klanu”, którym Drozd, wynajęta przez „A-Z Sp. z o.o., przegródka 3, Warszawa”, zagwarantowała, że schudną „3–5 kilo tygodniowo nie stosując żadnej diety”.
Każda większa stacja telewizyjna oferuje swoim widzom po 4–6 sitcomów. Ich entuzjaści całe dnie mogą więc trawić na podsłuchiwaniu śmiechów zza kadru i bawieniu się dialogami, nie zawsze najwyższego lotu. Sitcomy bywają jak czarodziejskie zwierciadła, w których można się przeglądać, dostrzegając wyłącznie brzydotę, wady i głupotę innych osób.