W tym filmie – mimo wybrzydzania krytyki – odnalazło się nowe społeczeństwo: inteligentne samotne kobiety, mężczyźni-wrażliwcy, nieformalne pary, które nie muszą już być ze sobą na dobre i na złe.
Małgorzata Foremniak i Artur Żmijewski – oto zwycięska para w rankingu aktorów seriali telewizyjnych. Na liście serialowych rodzin pierwsze miejsce zajęła familia Mostowiaków. Ankietę na zlecenie „Polityki” przeprowadził IPSOS Polska.
Blake Carrington brał teczkę, całował Crystle i szedł do pracy pomnażać miliony. Telewidz nie miał wątpliwości, że Carrington ciężko pracuje i to pracuje dla pieniędzy. W polskich serialach nie jest to takie oczywiste.
Czego się nie tknie, zmienia w złoto oglądalności. W schyłkowym PRL miliony ludzi oglądały komedię „Och Karol” według jednego z jej pierwszych scenariuszy. III RP to „Radio Romans”, „Klan”, „Na dobre i na złe” i teraz kolejny hit: „M jak miłość”. Serial ogląda już ponad dziesięć milionów ludzi, a Ilona Łepkowska nie tylko go wymyśliła i jest głównym scenarzystą, ale też współproducentem.
Serial „Na dobre i na złe” ogląda już 11 mln Polaków. Więcej niż papieża i Małysza. Problemami – służbowymi i prywatnymi – lekarzy szpitala w Leśnej Górze ekscytują się wszystkie grupy społeczne i wiekowe: od gimnazjalistek po ich babcie, od więźniów i bezrobotnych po profesorów. Właściwie dlaczego?
Gdy na niebie zabłyśnie wigilijna gwiazda, serialowe rodziny zasiądą do świątecznych stołów podobnie jak widzowie przed telewizorami. Rzeczywistość i fikcja przenikają się w serialach jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Telenowele mają tak wielki wpływ na świadomość i postawy widzów, że niekiedy bywa on niepokojący.
Zakochani w sobie i w swoim sposobie życia nie dostrzegają, jak bardzo odstają od przeciętnej krajowej. I to wcale nie dlatego, że żyją na kocią łapę, ale dlatego, że starcza im do pierwszego.
Nowe gatunki telewizyjne w rodzaju reality show próbują zmierzyć się na skali popularności z serialem. Widzowie chętnie oglądają wszelkie nowości, a potem znów włączają ulubioną telenowelę. Nic dziwnego więc, że stacje stale pracują nad nowymi produkcjami. Tylko w ciągu ostatnich dwóch miesięcy mieliśmy dwie premiery. Polsat wystartował z serialem „Samo Życie”, TVN z sitcomem „Król przedmieścia”.
Jeśli wierzyć mediom, fani Klossa już dawno powinni otrzymać kolejną porcję przygód polskiego Bonda. Niestety, z trzech istniejących na rynku scenariuszy żaden nie ma szans na szybkie skierowanie do produkcji. Stare przysłowie mówi, że jeśli można coś popsuć, na pewno zostanie popsute. Zamieszanie wokół „Stawki” tego właśnie dowodzi.
Przez cały czas oglądania serialu Toma Hanksa i Stevena Spielberga „Kompania braci” nasuwało mi się, nieuchronne dla polskiego widza, porównanie z naszymi „Czterema pancernymi i psem”, który to serial, wielokrotnie powtarzany, stał się wyposażeniem kulturowym kolejnych pokoleń PRL i III Rzeczpospolitej.