Rozmowa z Katariną Lindahl, sekretarzem generalnym szwedzkiego Stowarzyszenia Kształcenia Seksualnego (RFSU)
Josh McDowell, kaznodzieja zza oceanu, dokonał w Warszawie paru rzeczy graniczących z cudem. Wypełnił Teatr Wielki – Operę Narodową do ostatniego miejsca, sprzedał z marszu 50 tys. nakładu przeraźliwie nudnej książki, a nawet miał swoje pięć minut w głównym wydaniu telewizyjnych „Wiadomości”, chociaż ani nie popełnił kryminalnego przestępstwa, ani nie namieszał na tzw. scenie politycznej.
Pozornie sprawa może wyglądać na niewinny flirt nastolatków za pośrednictwem Internetu. Piętnastolatek z dalekiego kraju któregoś dnia prosi twoją córkę o fotografię. Zdarza się, że to bynajmniej nie piętnastolatek, a zdjęcie chce wykorzystać na jednej z coraz liczniejszych stron WWW publikujących dziecięcą pornografię.
Czy polska prostytutka z wystawy w dzielnicy czerwonych świateł w Amsterdamie ma prawo pobytu w Holandii, bo prowadzi działalność gospodarczą na zasadzie samozatrudnienia? Czy wolno domagać się od niej biznesplanu? To nie żarty. To problemy, nad którymi głowi się najwyższa instancja sądownicza Unii Europejskiej za sprawą dwóch przedsiębiorczych Polek.
Jak mówi poseł Rulewski, do wielu kolegów z AWS trafiają skargi na agencje i trzeba coś z tym zrobić. Dlatego poseł postanowił opracować projekt Ustawy o wykorzystywaniu niektórych usług.
Żyjemy w czasach, w których świat przedstawiony w mediach jest ważniejszy od świata rzeczywistego. Obok sporu wokół przeszłości Joschki Fischera Niemcy mają spór o Borisa Beckera, a przy okazji ogólnonarodową debatę na temat wzorów osobowych lansowanych dziś w Niemczech i zmiany publicznych nastrojów. I o tym warto pomówić. Ponieważ w formach sportowych manii – jak u nas dziś wokół Adama Małysza – ujawnia się także, jak to mawiają Niemcy, duchowa sytuacja epoki.
Jedna niedziela – 11 lutego – i oto mamy dwa światowej rangi rekordy. Pierwszy, Guinnessa, w ilości zupy pomidorowej ugotowanej na wolnym powietrzu (3500 litrów) ustanowiono w Wiśle. Drugi, seksualny rekord Polski, Europy, a może nawet świata, padł w Warszawie (167 kontaktów w cztery godziny).
Pierwszy seksualny rekord świata został ustanowiony w Stanach Zjednoczonych. Inny padł nad Wisłą.
Od chwili, gdy do powszechnej świadomości dotarło, że agencje towarzyskie to zwykłe domy publiczne, prawnicy zaczęli prześcigać się w wymyślaniu kruczków, jak legalnie działającym agencjom udowodnić, że są nielegalne. To znaczy wykazać, że świadczone tam usługi są zwykłym nierządem, z którego czerpią zabronione korzyści materialne właściciele, czyli osoby trzecie. Dyskusja powracała zwykle w sezonie ogórkowym. Teraz jednak nad działalnością agencji pochylili się dwaj najważniejsi dziś polscy prawnicy: rzecznik praw obywatelskich prof. Andrzej Zoll i minister sprawiedliwości Lech Kaczyński.
Seksuolodzy utwierdzili Polaków w poglądzie, że z erotyką jest u nas marnie, bo nie umiemy o tym rozmawiać, nie jesteśmy dobrze wyedukowani, skuwa nas rygorystyczna obyczajowość, antykoncepcja jest sprawą upolitycznioną, a tak w ogóle, jeśli się mieszka pod jednym dachem z teściową, to jak może być dobrze.