W Polsce pracuje tylko jedna dziesiąta chorych psychicznie, tych ze schizofrenią zaledwie jedna setna. A dla nich praca to jedyna szansa na rehabilitację i w miarę normalne życie.
W sprzedazy jest już siódma edycja Poradnika Psychologicznego „Ja, My, Oni”.
Rozmowa z doc. dr Joanną Meder, psychiatrą, o granicach między zdrowiem a zaburzeniami psychicznymi oraz o znaczeniu zdrowego rozsądku
Jest tylko jeden warunek: stuprocentowe szaleństwo. Nie trzeba okazywać zaświadczenia lekarskiego. Przyjmę każdego, kto otwarcie mówi, że jest chory – deklaruje Katarzyna Wińska, założycielka warszawskiego teatru osób chorych na schizofrenię Opera Buffa.
Co roku pierwszy w życiu epizod schizofreniczny przechodzi około 10 tys. Polaków. Głównie młodych, 18–25-letnich, będących akurat w jakimś kluczowym momencie życia. Powrót do społeczeństwa to dla nich heroizm. W Polsce – szczególny.
Wykształceni, odpowiedzialni, znają języki. Ale chorują psychicznie. Nikt ich nie chciał, więc sami stworzyli sobie firmę. U pana Cogito w Krakowie, całkiem normalny hotel.
Inwalidzie może pomóc proteza, niesłyszącemu – aparat słuchowy. A jak zapewnić normalne życie poza szpitalem młodym chorym psychicznie ludziom, na przykład schizofrenikom?
Co czwarty Polak twierdzi, że nic nie słyszał o schizofrenii. Reszta boi się tej choroby prawie tak samo jak raka czy AIDS. I jeśli nawet ktoś deklaruje współczucie, to nie wyobraża sobie, by taka osoba mogła uczyć jego dzieci albo zostać jego zięciem.
Coraz częściej starsi mężczyźni stają się młodymi ojcami. Do tej pory panowało przekonanie, że znaczący wpływ na zdrowie potomstwa ma wiek matki. Tymczasem badania ujawniły, że późne ojcostwo także zwiększa ryzyko wystąpienia u dzieci wielu chorób, m.in. schizofrenii.
Schizofrenia budzi głuchy lęk. Sądy mają w pamięci wstrząsające samobójstwa tzw. rozszerzone, w których matka zabija siebie, ale także i dzieci, wierząc, że chroni je przed rakiem, złym światem, piekłem i niebezpieczeństwami, wytworzonymi przez jej chory umysł.