W Polsce Ludowej oficjalnie rządził naród, a narodem kierowała partia (PZPR). Ale nad narodem i nad partią czuwała jeszcze jedna siła, szczególna, bo tajemna i wszechmocna. Niezależna republika, czyli Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i jego dusza, serce i sumienie – Służba Bezpieczeństwa PRL. To ono wyprodukowało teczki.
Rozmowa z profesorem Leonem Kieresem, szefem Instytutu Pamięci Narodowej
Z uchylonych esbeckich teczek wychylają się potwory. W Krakowie boi się inteligencja, w Lublinie – kler, ponieważ pojawili się samozwańczy śledczy szukający agentów. Leon Kieres, prezes IPN, któremu, jak sam przyznał, przybyło ostatnio siwych włosów, jeździ po kraju i uspokaja gorące głowy, ale ludową lustrację trudno, bez zmiany prawa, będzie zatrzymać.
Policja nazywa ich TW – Tajny Współpracownik albo POZI – Poufne Osobowe Źródło Informacji. Współpracują za pieniądze, bezkarność, informację. Dla przestępców to uchole, podkuci, kapusie, kable. Między policjantem a jego informatorem toczy się gra. Brudna i niebezpieczna dla obu stron.
Służba Bezpieczeństwa PRL wiecznie żywa. Właśnie wybuchły kontrowersje wokół domniemanej współpracy z bezpieką kolejnego dawnego konspiracyjnego działacza. Dzisiaj lustrować może każdy na własną rękę, jeśli tylko otrzyma dostęp do akt SB. W gorszej sytuacji są ci, którym IPN dostępu odmawia.
228 funkcjonariuszy polskiego MSW i 954 tajnych współpracowników SB „ochraniało” XXII Igrzyska Olimpijskie w Moskwie (19 lipca – 3 sierpnia 1980 r.). Utworzono nawet specjalną grupę operacyjną, a z każdą polską wycieczką wyjeżdżali funkcjonariusze resortu.
Dawni pracownicy służb bezpieczeństwa starymi metodami odzyskują nowe długi. A młodzi uczą się od starych. Zgłębiają ich know how z przeszłości: akcje nękające, werbunek, podsłuch, szantaż. Jedną z takich firm założył osobisty esbek Jana Rokity.
Służba bezpieczeństwa w 1981 r. przewidywała możliwość otrucia Lecha Wałęsy przez działaczy Solidarności i KSS KOR. Publikujemy sensacyjne dokumenty na ten temat.