Najpierw banał: demokracja ma swoje wady, ale i zalety. Czego jest w niej więcej, to zależy od ludzi, którzy z niej korzystają. Teraz szczegóły.
Rząd narysował wreszcie mapę powiatów. Będzie ich ostatecznie ponad 300 ziemskich i ponad 60 grodzkich, czyli miast na prawach powiatów. Dla części polityków jest to liczba zbyt duża; dla niektórych społeczności lokalnych - zbyt mała. Powiatowe pospolite ruszenie było o wiele większe niż wojewódzkie, ale nie miało takiej jak wojewódzkie siły propagandowego przebicia.
Toruńscy znajomi posła Jana Wyrowińskiego z Unii Wolności znakomicie bawili się w przyjacielskim gronie, gdy nagle nadeszła wiadomość - Toruń przyłączony do Bydgoszczy! To było jak uderzenie pioruna. Nikt nawet nie próbował podtrzymać rozmowy. Przyjęcie skończyło się w jednym momencie.
Koalicja i opozycja, nocną porą i bez większej satysfakcji, ustaliły w końcu liczbę województw, a Sejm ją zatwierdził - będzie szesnaście. Regionem zgody narodowej okazało się województwo świętokrzyskie, czyli Kielecczyzna. Tymczasem stolica tej historycznej, bo "kompromisowej" ziemi, Kielce, ma od ponad tygodnia dwóch prezydentów i dwa miejskie zarządy, które zwalczają się bez pardonu. Wygląda na to, jakby Sejm powołał jednocześnie szesnaste i siedemnaste województwo.
Weto prezydenta do ustawy o trójstopniowym podziale administracyjnym kraju, ustalającej liczbę przyszłych województw na piętnaście, okazało się, zgodnie z oczekiwaniami, skuteczne. Proces legislacyjny musi się więc zacząć od początku. Trzy miesiące stracono na grę w numerki i teraz na znalezienie liczby, będącej wynikiem politycznego kompromisu, pozostało kilka dni, jeśli reforma ma wejść w życie.
Koalicja i rząd chcą dotrzymać danego słowa, że województw-regionów będzie jednak 15. Stosowny wariant przyjął Senat. Prezydent czynnie zaangażował się w popieranie SLD-owskiego wariantu utworzenia 17 województw. Nieoczekiwanie nowego blasku zaczęła nabierać proponowana pierwotnie przez rząd liczba - 12.