Sędziowie, którzy mogliby oczekiwać awansu w okresie kadencji pana prezydenta, otrzymali jasny sygnał: „uważajcie, co robicie, wasze wyroki mogą się obrócić przeciwko wam”.
Coraz rzadziej sądy penitencjarne wypuszczają skazanych na warunkowe przedterminowe zwolnienie. Przepisy się nie zmieniły, ale atmosfera tak. Kara ma być odpłatą, a nie środkiem do naprawiania złych charakterów.
Sąd apelacyjny nie zostawił suchej nitki na prokuratorskim zażaleniu na decyzję o zwolnieniu z aresztu dr. Mirosława G. Sędziowie nie ulegli presji ministra sprawiedliwości, dla którego udowodnienie winy dr. G. wydaje się kwestią honoru. Zwolnienie kardiochirurga z aresztu to prestiżowa porażka najpopularniejszego polityka Prawa i Sprawiedliwości.
Po prokuraturze, policji i specsłużbach przyszedł czas na sądy. Dopiero po ich „odzyskaniu” PiS będzie mogło w pełni korzystać z władzy nad aparatem ścigania. Zabrał się do tego energicznie niezastąpiony Zbigniew Ziobro.
Pomysł sądów 24-godzinnych może być klasycznym dowodem dwóch prawidłowości: że nawet najszczytniejsze koncepty musi zweryfikować życie i że diabeł tkwi w szczegółach.
Dura lex, sed lex, surowe prawo, ale przecież prawo! – ekscytują się obrońcy prawa i sprawiedliwości. I tak największe bzdury można robić legalnie, aby tylko trzymać się litery prawa. Naprawdę jednak za absurdy i bezduszność nie odpowiada samo prawo, lecz znany w świecie kretynizm prawniczy.
Areszt to najsurowszy środek zapobiegawczy, powinien być stosowany tylko w wyjątkowych sytuacjach. Ale w Polsce wyjątek staje się normą. Ludzi zamyka się na chybił trafił. Bez jasnych przyczyn, często bez dowodów winy. Przy okazji łamani bywają też prokuratorzy i sędziowie.