Sprawa dwulatki porzuconej „na chwilę” na lotnisku sprowokowała medialną bójkę, która mocno przeraża.
Niby wiemy, jak wychowywać dzieci; niektórzy posłowie wiedzą lepiej
Sejm przez kilka tygodni nie tyle wybierał rzecznika praw dziecka, ile realizował pakt stabilizacyjny, wykonywał roszady i zawierał układy. I dlatego znów nie wybrał, choć miał do wyboru już siedem, i to w większości wcale nie najgorszych, kandydatek.
Na pomaganiu dzieciom i walce o ich prawa można się dorobić szacunku, sympatii i popularności. Z pozoru taki obrońca to atrakcyjna profesja. W rzeczywistości – ryzykowna, łatwo wejść na minę. Środowisko jest bowiem wyjątkowo wybuchowe.
Po krótkim urzędowaniu zrezygnował pierwszy rzecznik praw dziecka dr Marek Piechowiak. Powróciły pytania o sens tej instytucji oraz sposób elekcji nowego rzecznika.
Czy rzecznik praw dziecka ma być jak królowa angielska czy jak skrzynka na donosy? Kogo ma bronić? Poczętych przed cywilizacją śmierci? Starców przed narodzonymi fanami kijów bejsbolowych? Ofiary brutalnej przemocy przed zwyrodniałymi rodzicami? Bieszczadzkie dzieci przed głodem?
Konstytucja dała Radzie Ministrów dwa lata na przedstawienie Sejmowi projektów ustaw "niezbędnych do jej stosowania". Wśród konstytucyjnych postanowień jest i takie kategoryczne polecenie: "Ustawa określa kompetencje i sposób powoływania rzecznika praw dziecka". A więc decyzja, podoba nam się to czy nie, już zapadła.