Zaniepokojony poseł Terlecki wezwał do jak najszybszego kongresu partii i zastanawia się, czy PiS zdąży powrócić do władzy, „zanim ta horda barbarzyńców zrujnuje polską gospodarkę, zniszczy polską szkołę i pogrzebie polską rację stanu”. No nie wiem.
Można tylko jęknąć z zazdrości nad goliatowską siłą betonu i niezłomną stalową amatorszczyzną, jaką rozporządza PiS.
Jednym z priorytetów Kaczyńskiego będzie teraz utrzymanie jedności partii. Nie będzie to łatwe, bo wraz z utratą władzy zniknął jeden z czynników, który tę jedność umożliwiał.
Czy coś ważnego wydarzyło się w ostatnich dniach w kampanii wyborczej? Wiele zależy od tego, jak spojrzeć: czy będziemy zwracać uwagę na codzienną krzątaninę, czy na sprawy fundamentalne.
Posunięcie z powrotem Jarosława Kaczyńskiego do rządu nie rozwiąże piętrzącej się góry problemów PiS. Prezes został obsadzony przez swój obóz w anachronicznej roli zbawcy Polski. W ten sposób jego ludzie i elektorat zastawili na niego pułapkę, z której nie widać wyjścia.
Wprowadźmy do konstytucji zapis mówiący, że wyjście z Unii będzie możliwe tylko po uzyskaniu większości dwóch trzecich głosów w Sejmie – powiedział Donald Tusk Jarosławowi Kaczyńskiemu w swoim przemówieniu na konwencji PO w Płońsku.
Bruksela z dystansem podchodzi do najnowszych debat polexitowych w Polsce. Spór o wykonywanie przez Warszawę lipcowych orzeczeń TSUE zaszedł tak daleko, że straszak eurosceptycyzmu nie pomoże PiS. Co nie oznacza, że potem Bruksela nie będzie dążyć do deeskalacji.
W każdym kraju mamy polityków zwalczających Unię i gadających rzeczy obrzydliwe, wręcz haniebne. Ale pozostają zwykle na marginesie, jak egzotyczne ptaki. W Polsce to inny casus.
Słów Ryszarda Terleckiego w Karpaczu nie należy lekceważyć, mogą być kontrolowanym przeciekiem na temat planów obecnej władzy.
„Kim każesz, tym będę” – solennie kiedyś zapewnił prezesa PiS. I trzeba Ryszardowi Terleckiemu przyznać, że mimo przejściowych problemów dotrzymuje słowa.