Nawet fenomenalna gra Emmy Stone nie była w stanie powstrzymać narastającego we mnie zadziwienia, że ta staroświecka, męska, seksistowska fantazja o „kobiecie wyzwolonej” mogła zostać przyjęta tak entuzjastycznie.
Nie wiadomo, kto ma rację, ale przydać się może każdy, dlatego warto zmuszać się do ich czytania. We fragmentach lub w całości, na głos lub po cichu, w klasie lub w domu – to sprawa drugorzędna.
Dla myślącego i czującego człowieka sprawiedliwość to piekło rozterek i niepewności. Pozostaje nam sztuka, która choć przeczy rzeczywistości i historii, jest traktowana, jakby była sprawiedliwością, której oczekujemy.
Prawo i prawda są w czterech literach podobne. Reszta to różnice.
Staliśmy z sąsiadką na przystanku i patrzyliśmy na niego w milczeniu, pozwalając współczuciu zaciskać nam gardła.
Już na zawsze w polską świadomość zbiorową wpisana jest możliwość nieistnienia.
Szekspir oraz życie przestrzegają, żeby nie ufać w naturalną mądrość późnego wieku.
Poznanie rodzi współczucie. Ale zanim w uniesieniu przytulimy wszystko, co żyje, nie zapominajmy o fundamentalnej obcości człowieka wobec natury, jaką powoduje ludzka świadomość.
„Jeszcze nie teraz” – słyszymy, bo najpierw trzeba wygrać z PiS albo zyskać niepodległość wobec Brukseli i Berlina.
Z zasady nie gram w gry, w które nie można wygrać.