Rugby stało się ulubionym sportem europejskiej skrajnej prawicy. Szczególnie jeśli jest przeciwstawiane „zniewieściałej” i kosmopolitycznej piłce nożnej.
Poza wygraną nie bardzo jest się z czego cieszyć, bo tamtejsza codzienność to częste wyłączenia prądu, 42-proc. bezrobocie, wysoka przestępczość i korupcja.
Polscy rugbiści, choć sport ten uprawiają po amatorsku i z pasji, znaleźli się w przedsionku igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro.
Na olimpiadzie 1,5 mld ludzi nie będzie śledzić rozgrywek swoich ulubionych gier zespołowych. Szczególnie pokrzywdzeni są fani krykieta i rugby. Dziwnie się ułożyła sportowa geografia.
Graniem w rugby nie można w Polsce zarobić na życie. Ale ten sport daje zawodnikom niezły posag. Zostają bramkarzami w dyskotekach i ochroniarzami, grają za granicą, zakładają firmy, pracują na uczelniach. Tyle że niektórych z nich szuka potem policja.