Do zarzutów o „nielegalność władz partii” politycy Konfederacji podchodzą z dystansem. To element wewnętrznej rozgrywki i skutek, a nie przyczyna problemu. Sen z powiek spędzają im wybory prezydenckie, a nie Korwin-Mikke.
Środowiska narodowe po raz jedenasty uczciły rocznicę wybuchu powstania warszawskiego demonstracją w centrum stolicy. W tym roku było mniej wszystkiego – i ludzi, i rac, i kontrowersji.
Marsz Powstania Warszawskiego, choć spokojniejszy od ubiegłorocznego, nie obył się bez napięć. Obok haseł upamiętniających ofiary sprzed 77 lat tłum krzyczał o „wieszaniu komunistów”, a organizatorzy – o „wyrzucaniu na zbity pysk pogrobowców Magdalenki”.
Faszyści nie znikną z Polski i może lepiej, żeby mieli na kogo głosować, niż żeby urządzali rasistowskie marsze na Myślenice albo Białystok.
Skończył się czas twardych mobilizacji i antysemickich ekscesów. Teraz Konfederacja zamierza prowadzić finezyjną politykę. Z „radykalnym w treści i wykwintnym w formie” Krzysztofem Bosakiem w roli głównej.
Są jawnymi zwolennikami wyjścia Polski z Unii, krytykują PiS za to, że pełza przed banderowcami i Żydami, biskupów, że wspierają gejów i uchodźców. Na skrajnej prawicy dzieje się sporo. Czy powstanie z tego nowa formacja?
Nie dość, że policja nie podjęła żadnych działań, to rzecznik Komendy Wojewódzkiej tłumaczył, że „pikieta przebiegała bardzo spokojnie”.
Po kilku korzystnych sondażach zaczął się sen o potędze Janusza Korwin-Mikkego i Pawła Kukiza. Ale czy ci dwaj panowie połączą siły na wybory do Sejmu? I dadzą władzę Kaczyńskiemu?
W wyborach niemal zawsze startuje ktoś, kto się przedstawia jako prawdziwy przedstawiciel ludu, spoza głównego nurtu polityki, wróg elit. W tych wyborach prezydenckich ma to być kandydat Ruchu Narodowego Marian Kowalski.
Lider Ruchu Narodowego Robert Winnicki, informując o planach założenia partii, całkiem realistycznie ocenił jej szanse, przyznając, że „być może jesiennych wyborów nie wygramy”. Ale w ostatecznym rozrachunku ten ich ułamek może odegrać ważną rolę.