Istnieje podejrzenie, że większość konfliktów współczesnego świata ma wspólny mianownik: ropę naftową. Bliski Wschód, Irak, Afryka Północna, rejon Morza Kaspijskiego, Azja Środkowa – mapa zapalnych punktów pokrywa się z mapą naftowych interesów. Oto jedno z najważniejszych dziś pytań: kto ma ropę i na jak długo jej starczy?
Państwo norweskie ma za dużo pieniędzy. Co z nimi zrobić? Rozdać obywatelom? Partie mają różne pomysły, ale jak przychodzi do wydawania – skąpią i zapas gotówki rośnie.
BTC. Te trzy litery stały się symbolem jednego z najgorętszych sporów Rosji i USA po zakończeniu zimnej wojny. Zmagań o kaspijską ropę i o wpływy na „eurazjatyckich Bałkanach”, jak niekiedy nazywa się Kaukaz, Zakaukazie i Azję Środkową. BTC: Baku–Tbilisi–Ceyhan.
Jak na diabelskim młynie w lunaparku ceny ropy naftowej potrafią spaść poniżej 10 dolarów za baryłkę (159 litrów) i w krótkim czasie wzbić się do ponad 30, ciągnąc za sobą stopy procentowe, kursy walut, inflację, bezrobocie, a nawet obalając rządy całkiem sporych państw. W styczniu 2001 r. w Wiedniu ministrowie krajów eksportujących ropę nakreślili scenariusz rozwoju świata na najbliższy rok, ustalając cenę baryłki w przedziale 22–28 dolarów. Nie jest dobrze, ale mogło być gorzej.
Cena ropy naftowej uparcie pnie się w górę. W ubiegłym tygodniu osiągnęła kolejny rekord – 37 dolarów za baryłkę. Świat zaczyna ogarniać naftowa panika, Francuzom jako pierwszym puściły już nerwy. Strajk kierowców protestujących przeciwko paliwowej drożyźnie przez tydzień paraliżował Francję i zaczął rozprzestrzeniać się po Europie. Czy nadciąga kryzys naftowy podobny do tego z lat siedemdziesiątych?
Warszawską giełdę zelektryzowała wieść o zainteresowaniu rosyjskiej firmy Łukoil Polskim Koncernem Naftowym Orlen SA. Inwestorzy uznali ją za prawdopodobną i zaczęli kupować akcje płockiej spółki, co spowodowało nagły wzrost kursu. Władze Orlenu uspokajają – firma nie utrzymuje kontaktów z Łukoilem, nie ma go też wśród dużych inwestorów posiadających akcje koncernu. Czy scenariusz wrogiego przejęcia polskiego monopolisty paliwowego przez rosyjskiego giganta to wymysł giełdowych spekulantów? Czy rzeczywiście Orlenowi nic nie grozi?
Zwiększą, nie zwiększą? – zastanawiano się przed ubiegłotygodniową konferencją Organizacji Państw Eksporterów Ropy Naftowej (OPEC). Do końca nie było wiadomo czy naftowy kartel, zrzeszający jedenastu największych producentów ropy, znacząco podniesie wydobycie, czy też utrzyma je na dotychczasowym poziomie. Skończyło się kompromisem: wzrost o 700 tys. baryłek dziennie. To więcej niż kartel wcześniej zakładał, ale mniej niż oczekiwał świat. Uprzemysłowione kraje coraz dotkliwiej odczuwają skutki radykalnej postawy OPEC i naftowej posuchy.
Ledwie 10 lat temu Morze Kaspijskie było rosyjskim jeziorem, jedynie z kawałkiem brzegu kontrolowanym przez Iran. Dzisiaj to miejsce przykuwa uwagę wszystkich strategów globu i większości gigantów sektora energetycznego. Pojawiają się nowi/starzy gracze: wielkie korporacje, Turcja, Iran, USA. Zakaukazie i Azja Środkowa, które miały po rozpadzie Związku Radzieckiego - niespełna 8 lat temu - pozostać na zawsze wyłączną strefą wpływów Rosji, wybijają się na faktyczną niezależność od Moskwy. Tak się kurczy Imperium.