Wielbicielom tzw. rocka klasycznego – albo i rocka progresywnego – nie trzeba przedstawiać brytyjskiego wokalisty i gitarzysty Stevena Wilsona.
Wspaniały, tchnący spokojem nastrój i zniewalające brzmienia gitary to wielkie zalety tego ponadczasowego albumu.
Pogodny rock w bardzo dobrym wykonaniu.
To płyta pokazująca, że można osiągnąć sukces, robiąc muzykę na wysokim poziomie bez umizgiwania się do masowych gustów.
Muzyka na płycie – mało oryginalna, ale dobrze napisana i wyprodukowana.
Niektórzy recenzenci, pisząc o nowej płycie ATW, sięgają porównaniami nawet do grupy Hawkwind, doszukując się „kosmicznego” pokrewieństwa między zespołami, które dzieli blisko pół wieku.
Black Star Riders to zespół, którego nazwę wielu fanów muzyki rockowej wymienia jednym tchem z Thin Lizzy.
Metallica od lat rządzi w świecie ciężkiego rocka. Dlaczego w takim razie wciąż dzieli?
Album do wielokrotnego słuchania i smakowania, wymagający pewnego skupienia, jakże niezgodnego z narzucanym przez współczesność nakazem bezustannego pośpiechu.
Jak w tytule albumu – piekielny ogień od pierwszej do ostatniej nuty.