Pustki w kasie i konflikt związany z usunięciem Roberta Bąkiewicza sprawiły, że Stowarzyszenie Marsz Niepodległości ma spore problemy ze swoją sztandarową imprezą. Narodowcy liczą jednak na nowe otwarcie.
Dwie frakcje, dwa hasła... jeden marsz? Tegoroczna demonstracja narodowców z okazji święta 11 listopada odbywa się w cieniu sporu między jej organizatorami. W tle pobrzmiewają osobiste ambicje prawicowych liderów.
Konfederacja jest coraz bardziej skłócona w kwestii inwazji Rosji na Ukrainę. Czy przetrwa ten kryzys? Kto w jej szeregach wspiera Kreml? Jakie mechanizmy o tym decydują?
Robert Bąkiewicz szuka alternatywnych źródeł dochodów dla swojego stowarzyszenia. Licytował książki, memorabilia, a nawet możliwość zjedzenia z nim kolacji. A wszystko z powodu – jak sam twierdzi – deficytów w kasie.
Jak donoszą Wirtualna Polska i „Gazeta Wyborcza”, Roty Marszu Niepodległości mają otrzymać 4 mln zł z rządowego Funduszu Patriotycznego. Tymczasem Robert Bąkiewicz już zapowiada tegoroczny marsz 11 listopada.
Z powodu pandemii narodowcy nie dostali zgody na marsz, ale i tak dziesiątki tysięcy osób przeszły przez centrum Warszawy. W tym zorganizowane grupy kibiców, które starły się z policją.
Posłowie podzielili między siebie kierownicze stanowiska w komisjach sejmowych. W najważniejszych dalej będą rządzić politycy PiS, opozycja dostała te, które politycznie ważą mniej.
Faszyści („paxowcy” spod znaku Bolesława Piaseckiego oraz „moczarowcy”) wielokrotnie zasiadali w Sejmie w czasach PRL i byli obecni w Sejmie wolnej Polski. Teraz będzie ich kilkunastu i po raz pierwszy znaleźli się w jednym ugrupowaniu.
Organizatorzy marszu „Stop 447” mogą być zadowoleni. Najbardziej pomoże on Konfederacji, która na roszczeniach oparła kampanię.
Konwencja skrajnej prawicy nie przebiła się przez wydarzenia PiS i Koalicji Europejskiej. Konfederacja KORWiN Braun Liroy Narodowcy może jednak utrudnić życie rządzącym.