Robert Walser miał wielkie upodobanie do wszelkiej małości – zajmowały go postacie marginalne, poboczne, a pod koniec życia opisywał ulotne historie takich bohaterów miniaturowym pismem.
Walser pisze o niemożności dopasowania się do mieszczańskich gustów i oczekuje od czytelnika odwagi.
Autor prowadzi nas przez meandry skojarzeń, tworzy swój własny gatunek literacki, który przypomina spacer.
Musil w początku stulecia zapytany o Kafkę odpowiedział, że to ktoś taki jak Walser. Noblista z 1981 r. Elias Canetti uważał, że bez Walsera Kafki w ogóle by nie było. Dziś znajomość „Procesu” wydaje się niemalże powinnością, czytanie „Rodzeństwa Tanner”, „Jakuba von Gunten” czy „Willi pod Gwiazdą Wieczorną” – to rodzaj pozytywnego snobizmu.