Czuć, że Małecki nie traci serca dla Bernarda, Skałki, doktor Raszei i całej chełmżyńskiej ekipy.
Interesujące jest zamiłowanie polskich autorów kryminałów do rozmaitych urwisk, przepaści, wyrw i zapadlin. Umieszczają je w tytułach swoich książek i osadzają tam miejsca akcji. A wszystko dzieje się w Polsce, widać mocno poharatanej: dosłownie i w przenośni. Trudno z tym dyskutować.
Maria Herman i Olgierd Borewicz, ksywka Zero Siedem, wciąż badają niewyjaśnione sprawy sprzed lat.
Małecki umie zawikłać, zaintrygować i utrzymać napięcie, krótkie rozdziały są jak serialowe odcinki.