Prezydencki bój Roberta Biedronia to kolejna próba dla lewicy, którą w najbliższych latach czeka wielki polityczny sprawdzian. Nic jeszcze nie jest przesądzone: ani sukces, ani klęska. To dopiero początek drogi.
Lider Wiosny zacznie kampanię w niedzielę w Słupsku, którym rządził przez cztery lata. Lewica chce pokazywać Biedronia jako dobrego gospodarza, który pamięta o małych i średnich miastach.
Szef Wiosny stracił dawną świeżość i nie sprawdził się jako lider. Lewica nie ma jednak nikogo, kto dawałby jej szanse na lepszy wynik.
O Robercie Biedroniu, który ma być kandydatem Nowej Lewicy w tegorocznych wyborach prezydenckich, Włodzimierz Czarzasty powiedział w niedzielę w programie „Śniadanie w Polsat News”.
Wybory prezydenckie będą kluczowe dla lewicy – pokażą, czy jest w stanie ugruntować zdobyte dość niespodziewanie w wyborach do Sejmu kilkunastoprocentowe poparcie. Liderzy tej formacji zdają się tego nie dostrzegać.
Nowa Lewica – tak będzie się nazywać ugrupowanie powstałe z połączenia Wiosny i SLD. Wierchuszka obu partii jest przekonana, że może na tym mariażu tylko zyskać.
Moją główną intencją w tym felietonie jest ilustracja poziomu (a właściwie jego braku) argumentacyjnego polskiej prawicy. Uderza nie tylko nagminne posługiwanie się antysemityzmem.
Polska to taki dziwny kraj w środku Europy, gdzie w XXI w. edukacja seksualna i dostęp dzieci i młodzieży do rzetelnej wiedzy o swojej płciowości jest kwestią kontrowersyjną.
Pod odezwą Centrum Życia i Rodziny, bijącego na alarm w związku z „Homoideologią w ZHP!!!” (pisownia oryginalna), podpisuje się 20 tys. ludzi. Naczelniczka Związku ripostuje: „Harcerstwa nie można zamknąć w podręcznikach sprzed stu lat!”.
Z badań wynika, że na starcie kampanii prezydenckiej faworytem jest Andrzej Duda. Kto będzie jego rywalem? Donald Tusk, Małgorzata Kidawa-Błońska czy Władysław Kosiniak-Kamysz?