Jak karać, aby nie tylko odpłacać sprawcy za zły czyn, ale też powodować, by nie powracał już na przestępczą drogę? Wbrew szablonom stosowanym przez polski wymiar sprawiedliwości, z kodeksu wynika, że jest możliwe łączenie obu funkcji kary. Piąta teza naszego cyklu brzmi: kary nie muszą być wysokie, aby spełnić swoją rolę.
Coraz bardziej boimy się młodych przestępców. Agresywnych, bezwzględnych, pozbawionych skrupułów. Stereotyp jest taki: młodych przestępców wsadza się do poprawczaków, co jest bezcelowe, bo oni tam się tylko uczą bandyckiego rzemiosła. Więc opinia publiczna krytykuje poprawczaki, mówi: wsadzać małolatów do kryminału. Rzeczywistość jest inna: system opieki nad dzieciakami, które popełniły przestępstwo lub prostą drogą do tego zmierzają, to machina wielu instytucji, z których akurat zakłady poprawcze, gdzie trafiają nieliczni, wyglądają najlepiej. System zacina się. Pogrążył się w biedzie i nieudolnej reformie. Dziecko, które trafia w tryby państwowych instytucji wychowawczych, zbyt często już się z nich nie wydostaje, idzie schematyczną, powtarzalną drogą, w jednym kierunku – w dół, na dno.
Corocznie 50 tys. ludzi opuszcza zakłady karne z symboliczną tylko zapomogą w kieszeni (300 zł), często bez dachu nad głową i perspektywy zatrudnienia. Pracy brak także dla siedzących w więzieniach.
25 lat temu pierwsi studenci ubiegali się o indeksy w Instytucie Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji. Nikt nie sądził, że IPSiR rozpadnie się, zanim zdążą zrobić dyplomy.