Książka tajemniczego autora ukrywającego się pod pseudonimem Jakub Jarno przeszła bez echa – do czasu, kiedy Onet wyśledził, że może nim być Remigiusz Mróz.
Trudno nie odnieść wrażenia, że akcja z książką „Światłoczułość” Jarno/Mroza to jeden wielki żart. Czy z czytelników – to już odpowiedź, jakiej muszą udzielić osoby czytające.
Według raportu o stanie czytelnictwie 43 proc. Polaków przeczytało co najmniej jedną książkę. To wreszcie jakaś dobra wiadomość.
Akcja dzieje się na Podhalu, jest zimno, mgliście i mrocznie – wokół bohaterów i w ich wnętrzach.
Zarys swojej nowej powieści Remigiusz Mróz wyciągnął ponoć z szuflady, gdzie szkic przeleżał dziesięć lat. Ile fabuł autor ma jeszcze w zanadrzu, tego nikt nie wie.
Badania czytelnictwa przyniosły najlepszy wynik od sześciu lat, ale jeszcze nie ma powodów do wyraźnego optymizmu.
Remigiuszowi Mrozowi zdarzały się wycieczki w stronę innych niż kryminał gatunków literackich, teraz postanowił poeksperymentować z językiem.
Powieść jest przeciwieństwem tego, jak swoje straszne historie tworzy autor Stephen King.
Rozmowa z pisarzem Remigiuszem Mrozem, którego książkami zaczytują się nieczytający na ogół Polacy.