„Kapłani o homoseksualnych skłonnościach istnieli zawsze w długiej historii Kościoła. Nie jest zatem żadną nowością, że są w Kościele i dzisiaj. Te skłonności same w sobie nie dyskwalifikują nikogo do przyjęcia święceń kapłańskich ani żadnej innej służby kościelnej”. Takie oświadczenie wydał Synod Biskupów Szwedzkich odpowiadając na wątpliwości Krajowego Stowarzyszenia Równouprawnienia Seksualnego (RFSL).
Jak być muzułmaninem w Europie? Jak żyć w Europie z muzułmanami? Muzułmanów jest w Europie Zachodniej ok. 10 mln. Wbrew pozorom nie są monolitem. Ale wszędzie mają ten sam zasadniczy problem: nie czują się w Europie u siebie, a Europa nie czuje się z nimi swojsko, zwłaszcza po tym, co stało się w Ameryce. Przepaść pogłębia się, napięcie rośnie. Zobaczymy, jak to wygląda na przykładach Wielkiej Brytanii (2–3 mln muzułmanów) i Niemiec (3 mln).
W biurze Centralnej Rady Islamskiej w Bonn rozdzwoniły się telefony od znieważanych na ulicy muzułmanek. Takie czasy. Chusty zaczęły irytować. Ktoś przy okazji zadał w telewizji mało polityczne pytanie: skąd się ich tylu u nas wzięło? I dlaczego ciągle pozostają obcy?
Kiedy Stephen Hawking, „żywy Einstein”, mówił do nas o drodze przepowiadaczy przyszłości, zaczynającej się od astrologii i urywającej się dziś na czarnych dziurach, nad jego głową przelatywała indyjska rakieta średniego zasięgu (do 2500 km) Agni II. A w Allahabadzie, mieście Boga wyznawców islamu, 30 mln wyznawców hinduizmu wchodziło do świętych wód Gangesu.
Co zdarzyło się w Betlejem 2000 lat temu? Opowieść o narodzinach Dzieciątka tak głęboko tkwi w naszej kulturze, wyobraźni i obyczajach, że odpowiedź wydaje się oczywista. Ale nie dla starożytnego świata, w którym rozwijało się chrześcijaństwo. Wielkie religie śródziemnomorskie, nazywane przez chrześcijan pogardliwie pogaństwem, miały w swoim skarbcu opowieści o narodzinach innych bogów. Ich wyznawcy zżymali się na cudowną historię Jezusa zrodzonego z dziewicy. To co dla chrześcijan było Big Bangiem, początkiem dziejów człowieka, im przypominało ich własne prastare mity i legendy. Czym więc jest opowieść betlejemska? Nowym Początkiem czy Nową Wersją Wiecznej Tęsknoty?
Niemal w sto lat po ukazaniu się i triumfalnym przyjęciu „Quo vadis” Henryka Sienkiewicza otrzymaliśmy polski przekład powieści Miki Waltariego „Wrogowie rodzaju ludzkiego”. Jest ona osadzona w tej samej epoce, ale mamy tu odmienne od znanego nam z „Quo vadis” spojrzenie na chrześcijaństwo, głębsze i bardziej realistyczne. Ani chrześcijanie nie są wyłącznie anielscy, ani poganie tylko bestialscy. Porównanie pod tym względem obu powieści mówi nam bardzo wiele nie tylko o ich autorach, ale również o czasach, w których powstawały. I usprawiedliwia pytanie: co jest prawdą, a co fikcją w „Quo vadis”, dziele, którego nową ekranizację zobaczymy w przyszłym roku?
Pan Bóg ma nowe zmartwienie: izraelscy rolnicy nie przestrzegają jego zaleceń. Nie mają zamiaru dać ziemi odpoczywać co siódmy rok. Straty z tym związane sięgałyby pół miliarda dolarów. A kto by zarobił? Oczywiście grupa ortodoksyjnych rabinów, która usiłuje zmonopolizować import jarzyn i owoców podczas zbliżającego się 5761 roku.
Wszystko, co dotyczy zmartwychwstania Jezusa, było już od samego początku kwestionowane i podawane w wątpliwość.