Niektóre ugrupowania centrowe czy nawet lewicowe łudzą się, że ich częściowa powolność wobec Kościoła katolickiego zapewni im poparcie tej instytucji. Nic podobnego.
30-letnie dzieje opanowywania szkolnictwa przez kler i jego ideologię pokazują, jakim strasznym błędem (żeby nie powiedzieć: zdradą interesu narodowego) było wpuszczenie Kościoła do polskich szkół.
Rodzice na ogół chcą lekcji religii w szkołach. Inaczej niż młodzież. I nic dziwnego, biorąc pod uwagę, jak w Polsce wygląda katecheza.
Po zobaczeniu nowych planów lekcji rodzice wypisują swoje dzieci ze szkolnych zajęć religii. Bywa, że całymi klasami. Nieoczywistych skutków reformy edukacji jest więcej.
Przez Polskę od 1989 r. przetoczyły się już kilkakrotnie fale sporów i dyskusji o świeckości państwa. Teraz uderza kolejna, być może najważniejsza.
O powieszenie tablic na szkołach poprosił wójt Tuszowa Narodowego. I choć pewnie nie to miał na myśli, wyszedł na wielkiego Żyda.
W hamburskiej szkole im. Helmuta Schmidta są lekcje „religii dla wszystkich”. Wspólne zajęcia dla chrześcijan, muzułmanów i alawitów.
Wydawałoby się, że polskiej szkoły nie da się już bardziej sklerykalizować. A jednak się da. Ministerstwo Edukacji Narodowej chce, by od przyszłego roku szkolnego katecheci mogli pełnić funkcję wychowawcy klasowego.
Urzędnicy powołują się na kuriozalną opinię MEN, że „szkoła nie jest instytucją świecką”.
Do tego Ministerstwo Edukacji Narodowej oświadczyło, że „szkoła nie jest insytucją świecką”.