Rzymski legionista z Siemianowic, Indianin z Jaworzna, amerykański spadochroniarz z Krakowa, samuraj ze Złotego Stoku. Wszyscy nieszkodliwie, czasem nawet pozytywnie zakręceni.
To jest miasto bohaterów, mówi Burmistrz, trzeba ich tylko wydobyć na światło dzienne.
Po Grunwaldzie, cudzie nad Wisłą i Powstaniu Warszawskim czas na 1 września. Bawimy się krzyżem, ale bawimy się też historią. źle się bawimy.
Tatusiu, zapisz mnie na powstańca!
Bitwa pod Grunwaldem jest naszą najstarszą i największą historyczną rekonstrukcją. I taką zapewne pozostanie. Ale bractwom rycerskim szybko rośnie konkurencja ze strony miłośników innych bitew i formacji, zafascynowanych reenactingiem – rekonstrukcją historycznych wydarzeń.
Trwa moda na odtwarzanie historii. Co zamek, to jakaś bitwa lub rycerski turniej. Dla wszystkich uczestników to świetna zabawa, a dla niektórych dobry biznes. Ba, rozwinął się cały przemysł rycerski.
Sezon bitewny mamy w pełni, rycerze w średniowiecznym rynsztunku kruszą kopie na turniejach, uświetniają pokazy i otwarcia supermarketów. Czy ruch rycerski to tylko kaprys zblazowanych facetów, moda, czy poszukiwanie fundamentalnych wartości, etosu?