Przybywa firm, dla których ograniczenie zastosowania surowców w procesie produkcji czy ponowne wykorzystanie odpadów staje się standardem prowadzenia biznesu. Ale efektywność tych działań w dużym stopniu zależy nie tylko od wprowadzanych regulacji prawnych, ale przede wszystkim od świadomości konsumentów, ważnego ogniwa w nowym modelu gospodarki o obiegu zamkniętym.
Unia Europejska chce odzwyczaić swoich obywateli od korzystania w sklepach z plastikowych toreb na zakupy. Z nami nie pójdzie jej łatwo, bo Polak do foliówki jest przywiązany wyjątkowo.
Musimy odejść od gospodarki opartej na schemacie „kup, skonsumuj, wyrzuć”. Rodzi się coraz więcej pomysłów, jak dokonać takiej transformacji i jeszcze na tym zarobić.
Miasta produkują co roku ponad miliard ton śmieci. Za 10 lat będzie ich dwa razy więcej. Jedni widzą w tym cuchnący problem i koszty, inni – wielki, innowacyjny interes.
Torebki plastikowe zaśmiecają świat – i będą tak zaśmiecać jeszcze długo. Ale lepiej używać ich wielokrotnie, niż szukać alternatywy.
Od 2015 roku każdy Polak będzie musiał segregować śmieci. A w prawie każdej gminie powstać będzie musiał zakład segregacji odpadów. Czeka nas prawdziwa eko-rewolucja.
Władze Warszawy od miesięcy utrudniają życie przedsiębiorstwu, które powinny wspierać. Bo Ekon, po pierwsze – czyści stolicę z surowców wtórnych, po drugie – daje pracę niepełnosprawnym.
Szwedzi zawzięcie sortują odpadki i dostarczają je do kontenerów. Powołali nawet policję śmieciową. Segregacja stała się niemal rytuałem. Wyznacza rytm dnia i pochłania całe godziny. Zyski z recyklingu przekonują nawet najbardziej opornych.
Czy na śmieciach można zrobić interes? Można i to niezły. Nic więc dziwnego, że o śmieci trwa dziś zażarta wojna.