Firmy odzieżowe, które bardzo przyczyniły się do niszczenia środowiska, chcą teraz zarabiać na ekomodzie. Projektanci sięgają po surowce wtórne.
Nowy system sortowania i utylizacji śmieci miał być ekologiczny i wydajny. Na razie spowodował eksplozję kosztów, które ponoszą mieszkańcy. To ofiary finansowej wojny, jaką samorządom wypowiedział rząd.
Gdy świat walczy z nadmiarem plastiku i próbuje ograniczać górę śmieci, my jesteśmy na zupełnie innym etapie. Rząd po raz drugi wypowiada wojnę foliówkom, które w wielu krajach już praktycznie zniknęły. Za to w Polsce pierwsza próba zakończyła się kompromitacją.
Torby, torebki, foliówki, pudełka, butelki, kartoniki, tacki, kubeczki, miseczki, talerzyki, tuby, saszetki – po każdych zakupach zostajemy z górą plastikowych opakowań. Najgorzej jest z butelkami po wodzie. Latem wyrzucamy ich setki milionów miesięcznie. Co z tym robić?
Polski system zarządzania odpadami nadaje się tylko do śmieci.
Oddawanie aparatów komórkowych do powtórnego przetworzenia może – pośrednio – pomóc w zapobieganiu krwawym wojnom w Afryce i dewastacji bezcennego ekosystemu. Międzynarodowy Dzień Recyklingu Telefonów Komórkowych ma nam o tym przypominać.
Ministerstwo Środowiska o pół roku odsunęło w czasie od dawna zapowiadaną zmianę sposobu segregacji odpadów. Jak tłumaczy: aby wyrównać szanse samorządom. To dlaczego samorządowcy protestują?
Kiedyś w modzie było „eko”, dziś na fali jest idea „zero waste”, czyli ograniczanie produkcji śmieci we własnym zakresie. Pytanie 2019 r. brzmi tak: czy zmieniając nawyki, pojedynczy człowiek może ocalić planetę?
Frédéric Guichard, prezes Żywca Zdrój, o tym, w jaki sposób jego firma może wpłynąć na lepszy recykling plastiku w Polsce.
Buty ze starych opon, torebki z grzybni, ubrania z owoców. Recykling stał się jednym z głównych trendów mody XXI w.